W odpowiedzi na nasilającą się w ostatnich latach krytykę studiów politologicznych, w nurt której wpisuje się także wypowiedź premiera D. Tuska („Lepiej być pracującym spawaczem, niż politologiem bez pracy”), Polskie Towarzystwo Nauk Politycznych odczuwa potrzebę podjęcia rzetelnej, merytorycznej dyskusji o roli politologii we współczesnej Polsce, a właściwie raczej – o roli współczesnego państwa inteligentnego, rozumiejącego i orientującego się na coraz bardziej złożone i wysublimowane potrzeby społeczne.

Warto przypomnieć, iż dopiero transformacja systemowa umożliwiła kształcenie kadry politologicznej w systemie odartym z ideologicznej indoktrynacji i państwowej kontroli. Powstające samodzielne wydziały politologii przygotowały w ciągu minionych lat rzesze humanistów, którzy zasilili instytucje rządowe (w tym obecny sejm RP), samorządowe, urzędy, ale także inne miejsca na rynku pracy, gdzie wiedza ogólna, znajomość funkcjonowania państwa, historii, stosunków międzynarodowych, języków obcych stanowi atrybut, nie zaś przeszkodę w podjęciu zatrudnienia.

Obecny kryzys, którego doświadczamy nie tylko na płaszczyźnie gospodarczej, wpływa negatywnie także na system edukacji, który niewystarczająco szybko dostosowuje się do zmiennego otoczenia. Dzisiejsze, często chwilowe, zapotrzebowanie na wąskich specjalistów w ramach zawodów inżynierskich, technicznych, czy choćby przywołanych przez premiera spawaczy, nie oznacza, iż w perspektywie kolejnych pięciu czy dziesięciu lat, humaniści odejdą do rynkowego lamusa. Społeczeństwo informacyjne nie może istnieć bez ludzi, którzy nie tylko potrafią zarządzać informacją, procesem, zespołem, ale także rozumieją rolę wartości, postaw, doskonalenia człowieka, który ma pełnić złożone role społeczne. Przecież złożoność ról społecznych w nowej przestrzeni publicznej (w tym europejskiej) wymaga zwrotu o 180 stopni w myśleniu. Nie można kurczowo i usilnie trzymać się dotychczasowych tradycyjnych i często jedynie powierzchownych schematów myślowych. Gdzie znajduje się dzisiaj granica fachowości, specjalizacji, umiejętności współczesnego człowieka? Czy należy zatem uporczywie „butelkować” stare wzorce w nowym strumieniu zmian społecznych? Jak będziemy funkcjonować, jeżeli będzie brakowało wśród nas politologów, socjologów czy filozofów - architektów życia publicznego.

Jeżeli zaniechamy kształcenia politologów, a społeczeństwu wmówimy, że politolog to „człowiek politowania godny”, to kto podejmie debatę publiczną? Kto zadba o aktywizowanie lokalnych społeczności? Kto wreszcie wesprze polityków w ich mniej lub bardziej udolnych procesach decyzyjnych? Ograniczenie kształcenia prowadzące aż do zaniku nowoczesnej politologii w polskim życiu politycznym oznaczałoby otwarcie drzwi dla obywatelskiego analfabetyzmu i społecznej ignorancji. Czy naprawdę tego chcemy?

Zarząd Główny PTNP

Za zgodność:

/Roman Bäcker/

Prezes ZG PTNP

2012-10-17