Homilia wygłoszona podczas uroczystości "Zaduszki Uniwersyteckie"

W dniu 7 listopada miała miejsce doroczna uroczystość
„Zaduszki Uniwersyteckie" 

w pięknej oprawie muzycznej Chóru im. Prof. Wawrzyczka; 
modliliśmy się za zmarłych studentów i pracowników UWM, 
w tym szczególnie wspominaliśmy: 
abpa Wojciecha Ziembę, ks. Władysława Nowaka i ks. Jana Guzowskiego. 
Podczas Mszy sprawowanej pod przewodnictwem abpa Józefa Górzyńskiego, metropolitę warmińskiego
homilię wygłosił ks. prof. Marian Machinek MSF

 

Homilia
w czasie Mszy św. w intencji pracowników i studentów 
Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie
7. listopada 2021

            Czy doprawdy miałoby nam wystarczyć to nieco lekceważące stwierdzenie Epikura: "Śmierć, najstraszniejsze z nieszczęść, wcale nas nie dotyczy, bo gdy my istniejemy, śmierć jest nieobecna, a gdy tylko śmierć się pojawi, wtedy nas już nie ma"?

            Ekscelencjo Księże Arcybiskupie wraz ze współbraćmi w służbie Bożej, Magnificencjo Panie Rektorze wraz z kolegium rektorskim i społecznością akademicką, Siostry i Bracia.

            No właśnie, wystarcza nam to epikurejskie dictum, kiedy myślimy o śmierci?  Pewnie wielu współczesnym ludziom będzie ono wystarczało, szczególnie, gdy są jeszcze młodzi, dynamiczni i pełni energii, a śmierć jest jedynie jakimś dalekim pomrukiem na horyzoncie życia. Ale takie podejście do śmierci nie jest szczere, nie jest stanięciem w prawdzie i rzetelną konfrontacją z tą perspektywą, która przecież dotyczy absolutnie każdego z nas. Jeżeli tylko wydłużyć czas obserwacji, to rata śmiertelności istot ludzkich wynosi gładkie 100%. 

            Każda Msza zaduszkowa jest okazją do wspominania tych, którzy odeszli. Czasami są to ludzie bliscy, innym razem nieznani; czasami młodzi, innym razem wiekowi. Wymieniamy ich imiona i nazwiska, by im raz jeszcze okazać nasz szacunek, ale także by okazać im nasze przywiązanie i tę podstawową formę miłości bliźniego, jaką jest modlitwa wstawiennicza. Ale nie tylko to. Zawsze gdy wspominamy naszych drogich zmarłych pojawia się myśl o tym, jak kruche i jak krótkie jest ludzkie życie. I zawsze wtedy lądujemy wtedy przy refleksji o naszym własnym życiu i o naszej własnej śmierci, która nieuchronnie kiedyś nastąpi.

Nie wybieraliśmy dzisiejszych czytań mszalnych specjalne na dzisiejszą okazję. Są to biblijne teksty, które w dzisiejszą niedzielę czytają katolicy na całym świecie. Zapytajmy, czy rzucają one jakieś światło na tę naszą refleksję nad naszą śmiercią? Znalazłem trzy takie motywy, którymi chciałbym się z Wami, Siostry i Bracia podzielić. 

            Pierwszym są słowa z Listu do Hebrajczyków, które słyszeliśmy: „Postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd”. Chrześcijanie wiedzą o jednorazowości ludzkiego życia. Odsuwają na bok wszelkie koncepcje związane z reinkarnacją, które w pewien sposób bagatelizują znaczenie ludzkiego życia. Bo skoro będzie jeszcze kiedyś druga, trzecia, może czwarta szansa w nowym wcieleniu, to tej pierwszej nie trzeba brać nazbyt poważnie. Chrześcijanie wierzą, że życie pojedynczego człowieka jest jedno i dlatego też śmierć jest jedna. I nie musi być to wcale jakaś ponura i ciemna perspektywa. Owszem, czasami z nostalgią nucimy sobie stary szlagier: „Upływa szybko życie, tak szybko mija czas. Za rok, za dzień, za chwilę razem nie będzie nas”. Ale przecież to właśnie jednorazowość życia sprawia, że jest ono dla nas tak ważne, że je sobie tak bardzo cenimy. Wartość poszczególnych chwil pochodzi właśnie stąd, że są niepowtarzalne. I chociaż mówimy o krótkości życia, to wcale nie wiadomo, czy perspektywa nieskończonego trwania w tym życiu, wraz z jego gonitwą i wieloma innymi utrapieniami, nie byłaby czymś absolutnie nie do wytrzymania. Czy nie stanowiłaby większej męki, niż śmierć. Postanowiono ludziom raz umrzeć, z potem sąd. Dla chrześcijan sąd nie jest czymś w rodzaju procesu prowadzonego przez ponurego i bezlitosnego sędziego, któremu bardzo zależy na wydaniu wyroku potępienia. Sąd oznacza stanięcie człowieka wobec całej prawdy o swoim życiu. Wobec zła, które uczynił, ale i doznał; wobec dobra, które być może nie zostało docenione. Również wobec krzywd, które jako takie nie zostały uznane i rozliczone. W odróżnieniu od historii, która ponoć przyznaje rację zwycięzcom, niezależnie od sposobu, w jaki tego dokonali, Bóg nie przyzna racji krzywdzicielom, ale skrzywdzonym. Dobro zostanie docenione, zło zostanie nazwane po imieniu. W ten sposób zostanie przywrócona elementarna równość i sprawiedliwość, o które przecież w tym życiu potrafimy tak mocno walczyć. Postanowiono ludziom raz umrzeć, a potem sąd – to pierwszy z fragmentów dzisiejszych czytań, który przykuł moją uwagę.

 

A drugi fragment pochodzi z dzisiejszej Ewangelii. Jest to fragment Marka, najkrótszej i – jak nam mówią bibliści – najstarszej z czterech Ewangelii. W swoim napomnieniu Jezus używa słowa, które pojawia się w Ewangeliach dosyć często. Mówi: „Strzeżcie się”. W naszych uszach brzmi to trochę złowieszczo, bo kojarzy nam się z czyhającym nie wiadomo gdzie niebezpieczeństwem, które nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak poważnie nas dotknie. Ale w greckim Nowym Testamencie to wyrażenie zawiera czasownik blepo – „patrzeć”. Strzec się czegoś znaczy patrzeć, patrzeć uważnie. Jezus każe uważnie patrzeć, a więc po prostu świadomie żyć. Wiele ludzkich bied i utrapień pochodzi właśnie stąd, że ludzie nie potrafią uważnie patrzeć, że nie potrafią się zatrzymać, żeby uważnie spojrzeć na swoje reakcje i zachowania oraz na reakcje i zachowania innych; że nie pytają się siebie: Czy mój sposób życia jest naprawdę dobry? Czy ja nie pędzę czasami z całym tłumem do przepaści? I tylko siebie samego okłamuję, że skoro większość tak pędzi, to pewnie mają rację i wiedzą dokąd. To uważne patrzenie w dzisiejszej Ewangelii dotyczy dwóch zupełnie odmiennych postaw: z jednej strony postawy uczonych w Piśmie, z drugiej – postawy ubogiej wdowy. Zestawiając ze sobą te dwie postawy Jezus zwraca naszą uwagę na nasz stosunek do tego, co posiadamy, na nasze pragnienie posiadania. W jakiś dziwny sposób ta kwestia dotyczy także naszej refleksji nad śmiercią. Czasami właśnie jakieś obsesyjne zakleszczenie się na stanie posiadania jest najpierw formą ucieczki od myśli o tym, że życie przemija, a potem może człowiekowi zabarykadować drogę do szczęśliwej wieczności. Posiadać można nie tylko rzeczy, bogactwa. Posiadać można wiedzę i związaną z nią władzę, popularność, znaczenie, wpływy. Wszystko to nie jest ze swej natury złe. Gdy jednak człowiek straci miarę, gdy przestanie uważnie patrzeć, a więc także czasami strzec samego siebie, wszystko to może zamknąć go i oddzielić od Boga. „Strzeżcie się - patrzcie uważnie” – to drugie zdanie z dzisiejszych czytań.

 

            A trzecim jest ponownie fragment Listu do Hebrajczyków, który słyszeliśmy. Autor mówi o powtórnym przyjściu Jezusa, że ukaże się On „nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują”. W tych słowach zawarte jest samo sedno chrześcijańskiej refleksji nad śmiercią. Ze wszystkimi ludźmi, tak wierzącymi, jak i niewierzącymi, dzielimy jako chrześcijanie tę samą niechęć i ten sam lęk wobec śmierci. I ten sam smutek i powagę, jakie ogarniają nas, gdy ludzie wokół nas odchodzą. Ale w odróżnieniu od wszystkich innych wiemy, że śmierć nie jest końcem, ale, jak napisał kiedyś John Ronald Reuel Tolkien, kolejną ścieżką, którą każdy bez wyjątku musi przejść. Jako chrześcijanie wiemy, że na tej ścieżce nie jesteśmy sami. Że jest z nami Ktoś, kto sam przeszedł przez śmierć i jako jedyny w niej nie pozostał. Wiara w zmartwychwstanie Chrystusa – i nasze zmartwychwstanie w Nim – sprawia, że nasze dzisiejsze wspominanie naszych zmarłych jest zupełnie inne. Ponad naszym smutkiem góruje świadomość, że chociaż odeszli od nas, to jednak nie zniknęli. Przeszli z życia do życia. Wiara w zmartwychwstanie Chrystusa pozwala nam też ze spokojem mierzyć się z perspektywą naszej własnej śmierci. Dla kogoś, kto wierzy w Chrystusa nie jest ona przepaścią, nieprzeniknionym mrokiem i kresem wszystkiego, co piękne i wartościowe. Jest ona bramą, za którą Ktoś na nas czeka. A taka perspektywa zmienia absolutnie wszystko….