2 Niedziela Zwykła (C)

20 stycznia 2019 roku

Ewangelia (J 2, 1-11)

W Kanie Galilejskiej odbywało się wesele i była tam Matka Jezusa. Zaproszono na to wesele także Jezusa i Jego uczniów. A kiedy zabrakło wina, Matka Jezusa rzekła do Niego: «Nie mają wina». 

Jezus Jej odpowiedział: «Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? Czy jeszcze nie nadeszła godzina moja?» 

Wtedy Matka Jego powiedziała do sług: «Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie». 

Stało zaś tam sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary. 

Jezus rzekł do sług: «Napełnijcie stągwie wodą». I napełnili je aż po brzegi. 

Potem powiedział do nich: «Zaczerpnijcie teraz i zanieście staroście weselnemu». Ci więc zanieśli. 

Gdy zaś starosta weselny skosztował wody, która stała się winem – a nie wiedział, skąd ono pochodzi, ale słudzy, którzy czerpali wodę, wiedzieli – przywołał pana młodego i powiedział do niego: «Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory». 

Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie.

 

Dostrzec i zaradzić potrzebom innych

W zasobach internetowego portalu katolickiego Adonai.pl można odnaleźć opowiadanie włoskiego XX-wiecznego pisarza Alberto Manzi zatytułowane O tym najbardziej godnym(https://adonai.pl/opowiadania/rodzinne/?id=73; 31.12.2018). I pozwolę je sobie tutaj na początek dzisiejszego rozważania przywołać w takim brzmieniu, w jakim zostało ono na odpowiedniej stronie internetowej umieszczone, ponieważ dobrze koresponduje z przesłaniem niedzielnego fragmentu Ewangelii:

„Trzech młodych Afrykanów wprowadzono do chaty rady. Wódz siedział w głębi, otaczali go starzy wojownicy. Chłopcy podeszli bliżej. Przed sześcioma dniami– rzekł wódz, a mówił powoli – zostawiono was w lesie, abyście dowiedli waszych zdolności, po to, byśmy mogli osądzić, czy jesteście godni uznania za wojowników. Powróciliście zdrowi i cali, pomimo tysięcznych niebezpieczeństw. Ale to nie wystarczy. Co uczyniliście, aby zasłużyć na miano wojowników?Przy uważnym milczeniu ludzi z plemienia chłopcy opowiedzieli o swoich wyczynach. Jeden zabił lamparta, drugi walczył z pytonem. Nie odezwał się tylko trzeci chłopiec. A ty, Mamadu, co uczyniłeś?– zapytał wódz. Podebrałem garniec miodu od dzikich pszczół– odrzekł cicho Mamadu. Pozostali dwaj chłopcy uśmiechnęli się. Cóż to znaczy wykraść trochę miodu pszczołom? Potrzeba na to było cierpliwości, nawet odwagi, ale nie była to próba godna wojownika tego plemienia. Dlaczego podebrałeś miód, a nie upolowałeś jakiegoś dzikiego zwierza?– spytał wódz. Wiesz przecież– odrzekł Mamadu – że moi rodzice są starzy i chorzy; musiałem o nich pomyśleć i dlatego zaniosłem im miód.Wódz wstał. Wyciągnął włócznię do Mamadu i powiedział: Weź ją, ponieważ jesteś najgodniejszy ze wszystkich. Człowiek powinien być przede wszystkim człowiekiem, a dopiero potem myśliwym. A jest tylko jeden sposób, aby się dowiedzieć, czy tak jest: kiedy nad wszystko przedkłada się miłość i szacunek dla rodziców”.

W niedzielnej Ewangelii inspiratorką działania podjętego przez Jezusa jest Maryja, Jego Matka. To Ona spostrzegła, że na weselu odbywającym się w Kanie Galilejskiej za chwilę w oczach zaproszonych gości skompromitowani mogą zostać jego organizatorzy, czyli przede wszystkim państwo młodzi i ich rodziny. Przygotowali bowiem za mało wina, co sprawiło, że jeszcze pewnie na długo przed zakończeniem zabaw weselnych go zabrakło.

Z postawy Maryi wypływa dla nas niezwykle czytelna nauka, którą też znakomicie obrazuje przywołane na początku opowiadanie o losach trzech młodych Afrykanów. Otóż, miarą prawdziwej wielkości człowieka nie jest odniesiony przez niego sukces mierzony zawartością portfela, liczbą wysoko postawionych znajomych czy też literek znajdujących się przed nazwiskiem. Ewangelicznie rozumiana wielkość to: pełne miłości dostrzeganie i zaradzanie potrzebom ludzi, którzy określonej pomocy czy wsparcia potrzebują. Prawdziwie wielkim człowiekiem jest więc ten, kto dostrzega potrzeby innych i robi wszystko, co leży w jego mocy, aby im zaradzić. Obyśmy zatem i my – wzorem Niepokalanej Dziewicy i chłopca o imieniu Mamadu z opowiadania O tym najbardziej godnym, a także na miarę naszych możliwości i będąc otwartymi na Boże natchnienia – dostrzegali potrzeby innych i im zaradzali.

ks. Zdzisław Kieliszek