Objawienie Pańskie (C)

6 stycznia 2019 roku

Ewangelia (Mt 2,1-12)

Gdy Jezus narodził się w Betlejem w Judei za panowania króla Heroda, oto Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon”.

Skoro usłyszał to król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima. Zebrał więc wszystkich arcykapłanów i uczonych ludu i wypytywał ich, gdzie ma się narodzić Mesjasz.

Ci mu odpowiedzieli: „W Betlejem judzkim, bo tak napisał prorok: 

A ty, Betlejem, ziemio Judy, 

nie jesteś zgoła najlichsze spośród głównych miast Judy, 

albowiem z ciebie wyjdzie władca, 

który będzie pasterzem ludu mego, Izraela”.

Wtedy Herod przywołał potajemnie Mędrców i wypytał ich dokładnie o czas ukazania się gwiazdy. A kierując ich do Betlejem, rzekł: „Udajcie się tam i wypytujcie starannie o Dziecię, a gdy Je znajdziecie, donieście mi, abym i ja mógł pójść i oddać Mu pokłon”. Oni zaś wysłuchawszy króla, ruszyli w drogę.

A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię. Gdy ujrzeli gwiazdę, bardzo się uradowali. Weszli do domu i zobaczyli Dziecię z Matką Jego, Maryją; upadli na twarz i oddali Mu pokłon. I otworzywszy swe skarby, ofiarowali Mu dary: złoto, kadzidło i mirrę.

A otrzymawszy we śnie nakaz, żeby nie wracali do Heroda, inną drogą udali się do ojczyzny.

 

Refleksja

Wiara i rozum są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy

Pierre Simon de Laplace (1749-1827) był wybitnym francuskim matematykiem, astronomem, geodetą i fizykiem, a także jest jednym z twórców teorii prawdopodobieństwa. W swoim dorobku ma wiele osiągnięć naukowych. Do najważniejszych należą m.in. wykazanie stabilności Układu Słonecznego (1773 r.) oraz układu Ziemia-Księżyc (1787 r), a także udoskonalenie newtonowskiej teorii pływów dzięki uwzględnieniu ruchu obrotowego Ziemi (1799 r.). Ponadto, P.S. Laplace jest autorem (1796 r.) jednej z pierwszych hipotez powstania Układu Słonecznego (na marginesie warto zauważyć, że podobną hipotezę znacznie wcześniej, gdyż już w roku 1755 wysunął Immanuel Kant). Według P.S. Laplace’a planety powstały z pierścieni, które oddzieliły się od stanowiącej prasłońce wirującej mgławicy. Wreszcie Laplace jest znany z tego, że podczas jednego ze spotkań z Napoleonem Bonaparte na słynne pytanie tego ostatniego o to, jaką rolę w jego systemie pełni Bóg, udzielił jeszcze sławniejszej odpowiedzi: „Sire, ta hipoteza była mi zbędna”.

W historii ludzkiej myśli, a w szczególności od Oświecenia, w którym żył i działał m.in. wspomniany wyżej P.S. Laplace, relacja między nauką a religią częstokroć bywa oceniana jako z natury konfliktogenna, tzn. taka, w której albo jedna strona ma rację, albo druga, nigdy zaś obydwie naraz. Bardzo często pojawiają się też, również w czasach współczesnych, dwie skrajności w odniesieniu do relacji między nauką a religią. Pierwsza skrajność zachodzi wówczas, gdy nauka zaczyna udawać religię, tzn. osiągane przez siebie niewątpliwe sukcesy w badaniu świata przyrody (chociażby takie, do jakich swego czasu doszedł Laplace) uznaje za rozwiązanie egzystencjalnych problemów człowieka. Druga z owych skrajności oznacza sytuację, kiedy to z kolei religia udaje naukę, tzn. na bazie tekstów religijnych (np. Biblii) tworzona jest dosłowna wizja stworzenia czy objaśnia się świat przyrody (por. Michał Heller, Nowa fizyka i nowa teologia, Tarnów 1992, s. 11).

Ale czy nauka i religia muszą pozostawać ze sobą w nieprzezwyciężalnym konflikcie?

Aby poszukać odpowiedzi na to pytanie, wróćmy do niedzielnej perykopy ewangelicznej. Słyszymy w niej historię o przybyciu do nowonarodzonego Jezusa z wizytą Mędrców ze Wschodu, którym tradycja nadała imiona: Kacper, Melchior i Baltazar. Niewątpliwie w oczach ludzi tamtych czasów uchodzili oni za przedstawicieli świata nauki i cieszyli się dzięki temu stosownym autorytetem, co poświadcza chociażby fakt, że Ewangelista określa ich mianem „mędrców”. Pewnie prowadzili oni też na co dzień doświadczalne badania, które w dzisiejszej nomenklaturze można by nazwać „naukowymi”. Któregoś jednakże dnia zostawili swoje pracownie i zaczęli podążać za gwiazdą, która ukazała się im na niebie. A po przebyciu długiej i być może najeżonej różnymi przeciwnościami drogi przybyli wreszcie do Betlejem, gdzie uwierzyli, że oto leżące przed nimi Dziecię jest Królem, przed którym winno się ugiąć każde kolano. Zauważmy też, że Mędrcy po złożeniu Jezusowi hołdu wrócili do domu. Owszem poszli inną drogą, co może wskazywać, że w pewnym sensie nie byli już tymi samymi ludźmi, gdyż spotkanie z Panem ich duchowo odmieniło. Jednakże mimo wszystko skierowali się do domu, czyli można na tej podstawie też wnioskować, iż powrócili do swych wcześniejszych, być może wielu jeszcze nieskończonych, a tylko zawieszonych na czas wyprawy do Palestyny, prac naukowych.

Postawa Mędrców ze Wschodu wyraźnie pokazuje, że pomiędzy nauka a religią nie musi zachodzić ani konflikt, ani też relacja wzajemnego podporządkowania. Są to – jak podkreśla chociażby nieżyjący już amerykański myśliciel Stephen Jay Gould – bardziej odrębne i raczej twórczo inspirujące się nawzajem niż pozostające ze sobą w konflikcie dziedziny ludzkiej aktywności. Nauka dokumentuje fakty i tworzy teorie je wyjaśniające. Natomiast religia operuje w obszarze ludzkich dążeń, znaczeń czy wartości.

Stąd też za swego rodzaju ideowego spadkobiercę Mędrców ze Wschodu może uchodzić pewien naukowiec, którego wspomina jeden z najbardziej znanych myślicieli II połowy XX w. Francuz Paul Ricoeur. Gdy P. Ricoeur został zapytany o to, jaka jest jego zdaniem relacja pomiędzy nauką a religią, opowiedział w celu ilustracji swojego stanowiska o poznanym przez siebie w czasie II wojny światowej w obozie jenieckim w Niemczech współwięźniu. Ów naukowiec w jednej z kieszeni swojego więziennego ubrania stale nosił miniaturowe Pismo święte i jakieś matematyczne dziełko. Często też wskazywał innym więźniom na zawartość swojej kieszeni, mówiąc przy tym: „We mnie, w moim życiu, stanowią one jedno” (zob. Henryk Seweryniak, Rozmowa z filozofem. Paul Ricoeur (1913-2005), „Tygodnik Powszechny” 2005, nr 23 (2917), s. 21).

A inaczej mówiąc, jak to w pierwszych już słowach encykliki Fides et Ratiowyraził św. Jan Paweł II: „Wiara i rozum (Fides et ratio) są jak dwa skrzydła, na których duch ludzki unosi się ku kontemplacji prawdy. Sam Bóg zaszczepił w ludzkim sercu pragnienie poznania prawdy, którego ostatecznym celem jest poznanie Jego samego, aby człowiek — poznając Go i miłując — mógł dotrzeć także do pełnej prawdy o sobie”. I takiej właśnie postawy uczą nas dzisiaj Mędrcy ze Wschodu.

ks. Zdzisław Kieliszek