Niedziela Najświętszej Trójcy (B)

Niedziela Najświętszej Trójcy (B), 27 maja 2018 roku

Ewangelia (Mt 28, 16-20)

Jedenastu uczniów udało się do Galilei, na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili. Wtedy Jezus podszedł do nich i przemówił tymi słowami: 

«Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi. Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata».

 

Refleksja

Pan zawsze jest przy nas

Pewien udręczony trudną życiową sytuacją człowiek wyjąkał: „Boże odezwij się do mnie, choć szeptem”. I w tej samej chwili cichuteńko zaśpiewał skowronek. Ale człowiek w ogóle nie zwrócił uwagi na ledwie dosłyszalny śpiew ptaka. Wręcz przeciwnie, gromko wykrzyknął: „Boże przemów wreszcie do mnie!”. I oto cisza wokół została przeszyta gromem, a na niebie pojawiła się błyskawica. Ale i tego biedak ani nie usłyszał, ani nie dostrzegł, gdyż jego myśli były zaprzątnięte czymś innym. Zrozpaczony i przepełniony wyrzutami powiedział do Boga: „Skoro nie chcesz przemówić do mnie, to chociaż pozwól mi, abym Cię zobaczył”. I nagle na niebie nieśmiało zamigotała gwiazda, wcześniej zupełnie niewidoczna. Ale człowiek tego nie spostrzegł, bo wzrok miał skierowany zupełnie w inną stronę. I dalej błagał: „Boże, uczyń jakiś cud”. I oto przechodząca tuż obok niego młoda kobieta, będąca przy nadziei, akurat zaczęła rodzić. I choć nie umknęło to uwagi człowieka, to jednak zaraz się zdenerwował, że płacz nowonarodzonego niemowlęcia zakłóci jego poszukiwania Boga.

Pogrążając się coraz bardziej w rozpaczy, uciszając łkającego tuż przy nim malucha, człowiek wykrzyknął: „Boże, teraz, gdy ten bachor wrzeszczy, już nie mogę Cię usłyszeć, więc dotknij mnie, abym poznał, że tu jesteś”. I w tym samym momencie na ramieniu człowieka usiadł maleńki motyl, którego rozzłoszczony człowiek przepędził. Wreszcie człowiek zawołał donośnie: „Boże, potrzebuję Twojej pomocy, czy tego nie widzisz?”. I oto dostał SMS-a z dobrym słowem od dawno niewidzianego kolegi. Ale człowiek, nawet nie czytając otrzymanej wiadomości, od razu ją skasował i pomyślał, że teraz pozostał mu już tylko płacz i beznadzieja w sytuacji, w jakiej się znalazł.

Bohaterowi opowiedzianej wyżej historii celowo nie nadałem żadnego imienia, gdyż każdy z nas może bez większego trudu wstawić w odpowiednie jej miejsca swoje własne imię i dzięki temu być może odnaleźć w niej samego siebie. Ta opowieść jest bowiem o nas, ludziach, którzy, przeżywając zwłaszcza trudne do zniesienia doświadczenia, stajemy czasem wobec pytania: Czy aby na pewno Bóg nas w tych sytuacjach nie opuścił? I wtedy trzeba nam od razu wracać do słów Jezusa: „A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata”.

Pan zawsze jest przy nas, a w szczególności wówczas, gdy cierpimy. Tylko, aby tę Jego obecność poczuć, trzeba mieć serce na nią otwarte.

ks. Zdzisław Kieliszek