6 Niedziela Wielkanocna

VI Niedziela Wielkanocna (B), 6 maja 2018 roku

Ewangelia (J 15, 9-17)

Słowa Ewangelii według Świętego Jana

Jezus powiedział do swoich uczniów: «Jak Mnie umiłował Ojciec, tak i Ja was umiłowałem. Trwajcie w miłości mojej! Jeśli będziecie zachowywać moje przykazania, będziecie trwać w miłości mojej, tak jak Ja zachowałem przykazania Ojca mego i trwam w Jego miłości.

To wam powiedziałem, aby radość moja w was była i aby radość wasza była pełna.

To jest moje przykazanie, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem. Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich.

Wy jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni jego pan, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego.

Nie wy Mnie wybraliście, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał – aby Ojciec dał wam wszystko, o cokolwiek Go poprosicie w imię moje. To wam przykazuję, abyście się wzajemnie miłowali».

 

Refleksja

Jezus wzywa do miłości, a nie do anoreksji

W ostatnim czasie w ramach akcji promocyjnej Wydziału Teologii UWM w Olsztynie prowadziłem lekcje w kilku szkołach ponadpodstawowych w Bartoszycach, Ostródzie, Braniewie i Kętrzynie. Zajęcia miały charakter pogadanki, która była poświęcona odmiennościom człowieka w stosunku do zwierząt. Mówiłem m.in., że jedną z najbardziej istotnych naszych ludzkich właściwości, spośród tych, które odróżniają nas od zwierząt, jest posiadanie przez nas wolnej woli. Wskazywałem też, że wymownym potwierdzeniem dysponowania przez człowieka wolną wolą jest to, iż jako jedyna istota na ziemi może on zagłodzić się na śmierć. Chodzi o to, że wyłącznie człowiek może dokonać wyboru i następnie konsekwentnie go zrealizować o tym, że umrze śmiercią głodową. Zwierzęta, o ile nie są oczywiście chore, nie są zdolne do tego, aby całkowicie „zrezygnować” z przyjmowania pożywienia. Jedynie my, ludzie, powodowani mniej lub bardziej wzniosłym motywem, możemy świadomie doprowadzić do własnej śmierci głodowej.

We wszystkich klasach, w których prowadziłem wspomniane zajęcia, prosiłem też uczniów, aby podali przykład kogoś, kto motywowany chęcią osiągnięcia jakiegoś celu, najlepiej szczytnego, zrezygnował z jedzenia i picia, co wreszcie doprowadziło do jego śmierci. Najczęstsze skojarzenie, jakie uczniowie wówczas podawali, nieco mnie dziwiło. Decydowanie się na poniesienie śmierci głodowej młodym ludziom kojarzyło się bowiem zazwyczaj z anoreksją, tzn. powstrzymywaniem się od przyjmowania pożywienia w celu utraty wagi ciała.

Mnie natomiast stwierdzenie „poniesienie przez kogoś świadomiej śmierci głodowej z wzniosłych motywów” przywołuje od razu na myśl św. Maksymiliana Marię Kolbego. A warto sobie jego postać właśnie w tę niedzielę przywołać, bo przed paru dniami - a konkretnie 28 kwietnia - obchodziliśmy 100. rocznicę przyjęcia przez niego święceń kapłańskich.

Jak pamiętamy, w obozie w Oświęcimiu w lipcu 1941 r. z bloku, w którym był więziony o. Kolbe, uciekł jeden z więźniów. Za karę z tegoż właśnie bloku skazanych zostało przez Niemców na śmierć głodową dziesięciu innych kajdaniarzy. I w zamian za jednego z nich, Franciszka Gajowniczka, dobrowolnie na śmierć głodową w bloku nr 13, zwanym blokiem śmierci, zgłosił się o. Maksymilian. Zakonnik, przyzwyczajony życiem obozowym do głodu, jeszcze przez dwa tygodnie pozostał żywy bez kruszyny nawet chleba i kropli wody. Wreszcie dobito go zastrzykiem fenolu. Stało się to 14 sierpnia 1941 r., czyli była to wigilia uroczystości Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Ciało św. Maksymiliana zostało spalone w krematorium.

Przywołując sobie, w jaki sposób zakończyło się życie o. Maksymiliana Marii Kolbego, nie można nie wykrzyknąć, że to był człowiek, który bardzo dosłownie potraktował słowa Jezusa z niedzielnego fragmentu Ewangelii: „Nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich”.

ks. Zdzisław Kieliszek