4 Niedziela Adwentu (C)

23 grudnia 2018 roku

Ewangelia (Łk 1,39-45)

W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę.

Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona okrzyk i powiedziała: „Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w łonie moim. Błogosławiona jesteś, któraś uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Ci od Pana”.

 

Refleksja

Kiedy ktoś o coś prosi, dla chrześcijanina jutro nie istnieje

Niedawno dwie spośród tzw. złotych myśli, które zawarte są w kalendarzu używanym przeze mnie w roku 2018 (Na każdy dzień 2018 roku: terminarz na wczoraj, dziś i jutro, Edycja Świętego Pawła), przykuły moją uwagę. Nadmienię w celu wyjaśnienia, że chodzi tu o terminarz, w którym każdy dzień jest „okraszony” jednym aforyzmem. Wspomniane „złote myśli” wzbudziły moje zainteresowanie, ponieważ na pierwszy rzut oka wydały mi się sprzeczne ze sobą.

Otóż, pierwszy aforyzm, przypisany do 22 listopada 2018 r., brzmi następująco: „Kiedy przyjaciel o coś prosi, jutro dla ciebie nie istnieje”. I jest autorstwa Georga Herberta, angielskiego poety z czasów baroku. Natomiast w drugiej „złotej myśli”, pochodzącej z 5 grudnia 2018 r., której autorem jest słynny Herodot, starożytny grecki historyk, mowa jest o tym, że „Pośpiech jest matką niepowodzeń”.

I czyż zestawienie ze sobą razem obydwóch wyżej przywołanych aforyzmów nie wprawia nas przynajmniej w lekkie zakłopotanie? Jak to bowiem powinno być? Jednego dnia powinniśmy przychodzić ludziom niezwłocznie z pomocą, a z kolei innego dnia zbytnio się nie spieszyć, aby nie popełnić jakiegoś błędu? Da się to jakoś pogodzić?

Zreflektujmy teraz dzisiejszy fragment Ewangelii. Słyszymy w nim relację ze spotkania Maryi i Elżbiety. W szczególności zatrzymajmy się nad tym, co Ewangelista pisze na temat wyprawy Maryi do domu Zachariasza. Naszą uwagę, pomnych napięcia, jakie daje się zauważyć pomiędzy wspomnianymi wyżej dwoma „złotymi myślami”, przykuwa tu bez wątpienia położony przez św. Łukasza akcent na fakt, że „Maryja [chcąc wesprzeć bliskich krewnych] wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w pokoleniu Judy”, gdzie mieszkali Zachariasz i Elżbieta.

A zatem, mając na uwadze to, w jaki sposób Maryja zareagowała na sytuację, w jakiej znaleźli się Elżbieta i Zachariasz, nie trudno zauważyć, że z niedzielnej Ewangelii wypływa dość jasna nauka: znajdującemu się w potrzebie człowiekowi trzeba pomóc natychmiast, czyli bez zwłoki.

Ale też i nie może umknąć naszej uwadze, że Maryja wybrała się do Zachariasza i Elżbiety, będąc już brzemienną. Wydarzenia opisane w dzisiejszym fragmencie Ewangelii rozegrały się przecież po wizycie archanioła Gabriela u Maryi. Udając się w podróż do domu krewnych, Maryja nosiła więc już w swym łonie Jezusa. Można na tej podstawie powiedzieć, że obecność Jezusa pod sercem Marysi przynaglił ją nie tylko do wybrania się w podróż, ale także do tego, aby czym prędzej znalazła się przy Zachariaszu i Elżbiecie, aby im pomóc.

Tak uchwycone przesłanie niedzielnej perykopy ewangelicznej rozjaśnia, przynajmniej jeśli chodzi o moje ich rozumienie, właściwy sens przywołanych na początku dwóch „złotych myśli”. Okazuje się, że sprzeczność między nimi jest tylko pozorna. O ile pierwszy aforyzm zwraca uwagę, że nie można zwlekać z przyjściem z pomocą człowiekowi, którzy znajduje się w potrzebie, o tyle drugi wskazuje, że do wyświadczenia drugiemu pomocy zawsze trzeba się także odpowiednio przygotować, by nie ponieść fiaska. I jasne jest tu jednocześnie, że przygotowanie się do wyświadczenia drugiemu człowiekowi pomocy winno oznaczać wcześniejsze zaproszenie Jezusa do towarzyszenia mi w podejmowanych przeze mnie działaniach. Ale wciąż jeszcze nieco zagadkowe pozostaje to, na czym miałoby polegać fiasko zabiegów podejmowanych bez tak rozumianego przygotowania.

Z pomocą w rozwiązaniu powyższej zagadki przychodzi tegoroczny listopadowy numer dominikańskiego miesięcznika „W drodze”, w którym w artykule Mam buty dla Ciebieodnajdujemy świadectwo Sebastiana, studenta architektury, członka działającej w Poznaniu wspólnoty Sant’Egidio, od paru lat systematycznie wspierającej bezdomnych. Ten młody człowiek tak wyznaje: „Zdarzyło mi się kilka razy przyjść bezpośrednio na dworzec, [gdzie są organizowane spotkania z bezdomnymi; Z.K.] bez modlitwy. Czułem się trochę zagubiony. Zrozumiałem, że poprzedzająca spotkanie z bezdomnymi modlitwa w kaplicy nas jednoczy. Że ona ma ogromne znaczenie. Mam wrażenie, że dzięki niej bardziej się otwieram na drugiego człowieka i łatwiej mi się z nim rozmawia”.

I w świetle przytoczonego wyżej świadectwa można powiedzieć, że jasne staje się też, dlaczego tak ważne jest zaproszenie do swojego serca Jezusa przed podjęciem działań mających na celu takie czy inne wsparcie drugiego człowieka.

ks. Zdzisław Kieliszek