3 Niedziela Adwentu (C)

16 grudnia 2018 roku

Ewangelia (Łk 3,10–18)

Gdy Jan nauczał nad Jordanem, pytały go tłumy: „Cóż mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Kto ma dwie suknie, niech jedną da temu, który nie ma; a kto ma żywność, niech tak samo czyni”. Przychodzili także celnicy, żeby przyjąć chrzest, i pytali Go: „Nauczycielu, co mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Nie pobierajcie nic więcej ponad to, ile wam wyznaczono”. Pytali go też i żołnierze: „A my, co mamy czynić?”. On im odpowiadał: „Nad nikim się nie znęcajcie i nikogo nie uciskajcie, lecz poprzestawajcie na swoim żołdzie”. Gdy więc lud oczekiwał z napięciem i wszyscy snuli domysły w sercach co do Jana, czy nie jest on Mesjaszem, on tak przemówił do wszystkich: „Ja was chrzczę wodą; lecz idzie mocniejszy ode mnie, któremu nie jestem godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. On chrzcić was będzie Duchem Świętym i ogniem. Ma On wiejadło w ręku dla oczyszczenia swego omłotu: pszenicę zbierze do spichrza, a plewy spali w ogniu nieugaszonym”. Wiele też innych napomnień dawał ludowi i głosił dobrą nowinę.

 

Refleksja

Praktykuj pokorę, a ostaniesz się w dniu sądu!

We fragmencie dzisiejszej Ewangelii, pod jego koniec, pada słowo „wiejadło”. I ośmielę się zaryzykować twierdzenie, że ogromna większość spośród współczesnych Polaków w ogóle nie rozumie znaczenia tego słowa. A jeśli także i my do tej większości się zaliczamy, to nie róbmy sobie z tego powodu żadnych wyrzutów, ponieważ - chcąc szybko uzupełnić braki w rozumieniu ojczystego języka - nawet gdybyśmy zajrzeli do Słownika języka polskiego PWN, to nie znaleźlibyśmy tam wytłumaczenia znaczenia wspomnianego terminu. Z kolei może ci spośród nas, którzy są lepiej obeznani w kształtowaniu się współczesnego słownictwa języka polskiego, mogliby odpowiedzieć, że współczesnym odpowiednikiem staropolskiego „wiejadła” jest „wialnia”. Ale ta odpowiedź większości z nas pewnie też nic by nie pomogła, bo któż, bez zajrzenia do odpowiedniego słownika, jest w stanie „z głowy” objaśnić, co to jest „wialnia” lub chociażby naszkicować przedmiot przez to słowo oznaczany?

Nie kryjmy już więc dłużej znaczenia „wiejadła” i wyjawmy, do czego słowo to się odnosi? Otóż, wiejadło jest to narzędzie służące do oddzielenia ziarna od plew. Można powiedzieć, że jest ono podobne do wideł lub szufli. Było powszechnie używane w starożytności, a w niektórych, uboższych, regionach świata jest wykorzystywane również dzisiaj. Stosowanie tego narzędzia polega na tym, że przy odpowiednio silnym wietrze podrzuca się wiejadłem wymłócone zboże wymieszane jeszcze z plewami. Ziarno, ponieważ jest wystarczająco masywne, opada na klepisko stosunkowo blisko podrzucającego, natomiast plewy, które są przecież dużo lżejsze od ziarna, porywane są przez wiatr i opadają dużo dalej niż ziarno. W ten sposób daje się skutecznie oraz bez większego trudu od siebie oddzielić ziarno i plewy.

Po tych objaśnieniach zwróćmy teraz uwagę, że w dzisiejszej Ewangelii św. Jan Chrzciel niezwykle obrazowo mówi o Mesjaszu, czyli Jezusie Chrystusie, jako tym, który, posługując się wiejadłem, będzie kiedyś oddzielał godnych do wejścia do Królestwa Bożego od tych, którzy tam nie zostaną wpuszczeni. Pierwszych ostatni z proroków porównuje do pszenicy, która ze względu na swój ciężar nie zostanie przez wiatr porwana daleko od Jezusa, a drugich do plew, które zostaną uniesione znacznie dalej, wskutek czego będą uznani za nieprzydatnych do niczego i następnie spaleni.

Mając na uwadze użyte przez Chrzciciela porównanie, które - jak mam nadzieję - jest już znacznie jaśniejsze, dzięki wcześniejszym objaśnieniom, czym jest wiejadło, do czego służyło i jak się go używało, aż ciśnie się teraz na usta pytanie: Co będzie „ciężarem”, dzięki któremu niektórzy ludzie, gdy zostaną podrzuceni przez Jezusa w dniu sądu niczym wymłócone zboże, nie opadną zbyt daleko, a inni, którym najwyraźniej właśnie owego „ciężaru” zabraknie, zostaną odrzuceni od Jezusa hen hen?

W poszukiwaniu odpowiedzi na to pytanie istotną wskazówką wydaje się być postawa samego Jana Chrzciciela w momencie, gdy doszły do niego słuchy, że ludzie zaczynają snuć sobie domysły, iż być może on właśnie, Jan, jest zapowiadanym i oczekiwanym Mesjaszem. Chrzciciel uciął wówczas sprawę, wskazując, że po nim nadchodzi znacznie mocniejszy od niego, któremu nie jest on nawet godzien rozwiązać rzemyka u sandałów. A jednym słowem moglibyśmy bez wątpienia określić przyjętą przez Jana postawę w obliczu toczących się pewnie wtedy żywo na jego temat dyskusji, tzn. rozważań, kim on jest, mianem POKORY.

Tak, to właśnie tylko człowiek o pokornym sercu będzie na tyle „ciężki”, że w dniu sądu, gdy zostanie podrzucony niczym wymłócone zboże, opadnie na tyle blisko Jezusa, iż zostanie przez Niego przygarnięty do Królestwa Niebieskiego. Natomiast ci, dla których pokora była postawą zupełnie obcą w życiu, będą tak „leciutcy”, że w dniu sądu upadną od Pana bardzo daleko.

Jak się zatem powinniśmy „obciążać”, abyśmy zostali uznani godnymi wejścia do nieba? Tu celnych wskazówek udziela nam św. Jan od Krzyża w książeczce Słowa światła i miłości. Przestrogi. Możemy w dziełku tym m.in. przeczytać: „Trzecia przestroga zmierza wprost przeciw szatanowi. Polega ona na tym, byś się starał z całego serca upokarzać w słowach i czynach, ciesząc się z dobra innych jakby ze swego własnego, pragnąc serdecznie, aby we wszystkim innych nad ciebie przenoszono; tym bowiem sposobem zwyciężysz zło dobrem, odrzucisz daleko szatana i posiądziesz wesele ducha”. A mówiąc krótko: Praktykuj pokorę, a ostaniesz się w dniu sądu!

ks. Zdzisław Kieliszek