10 Niedziela Zwykła (B)

10 czerwca 2018 roku

Ewangelia (Mk 3, 20-35)

Jezus przyszedł z uczniami swoimi do domu, a tłum znów się zbierał, tak że nawet posilić się nie mogli. Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: «Odszedł od zmysłów».

A uczeni w Piśmie, którzy przyszli z Jerozolimy, mówili: «Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy».

Wtedy przywołał ich do siebie i mówił im w przypowieściach: «Jak może Szatan wyrzucać Szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc Szatan powstał przeciw sobie i jest z sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi.

Zaprawdę, powiadam wam: Wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego». Mówili bowiem: «Ma ducha nieczystego».

Tymczasem nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać.

A tłum ludzi siedział wokół Niego, gdy Mu powiedzieli: «Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie».

Odpowiedział im: «Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi?»

I spoglądając na siedzących dokoła Niego, rzekł: «Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką».

 

Refleksja

Pan mówi: „Oceniajcie po owocach”

Treść niedzielnej Ewangelii przywodzi mi na myśl dawno już temu przeczytaną powieść Władca much, której autorem jest angielski pisarz, laureat nagrody Nobla w roku 1983, William Golding. Akcja tej książki rozgrywa się na pewnej tropikalnej wyspie podczas bliżej czasowo nieokreślonego konfliktu nuklearnego. Bohaterami powieści są chłopcy, którzy przeżyli katastrofę ewakuującego ich z Londynu samolotu. Fabuła książki opisuje stopniowe, ale stałe i coraz głębsze pogrążanie się rozbitków w przerażającym barbarzyństwie. Chłopcy bowiem, chociaż co do jednego wywodzili się z tzw. dobrych domów, gdy zostali pozostawieni sami sobie, coraz bardziej dziczeli i systematycznie degradował się ich system wartości. Choć w rzeczywistości wyspa była dla dzieci bezpieczna, to jednak przez jakiś czas żyły one na niej w nieustannym strachu przed rzekomym potworem, bestią, która - według opinii chłopców - miała mieszkać w głębi wyspy. I któregoś dnia jeden z bohaterów podczas polowania kolejno zbija ogromniastą maciorę, odcina jej łeb, nadziewa go na kij, poczym kłamliwie wmawia pozostałym chłopcom, że oto właśnie mają przed sobą pozostałość po monstrum, którego się tak dotąd bali. Następnie zgromadzeni wokół trofeum chłopcy oddają zatkniętemu na pal czerepowi hołd. Zaś czytelnik odkrywa potem, że właśnie ten odcięty łeb jest tytułowym „władcą much”, gdyż z czasem w koło rozkładającego się ścierwa gromadzą się coraz liczniejsze roje much. Ale nie tylko to: okazuje się jeszcze, że odcięty świński ryj jako „władca much” staje się również symboliczną manifestacją zła, które coraz wyraźniej od tamtego polowania uwidacznia się w zachowaniach pozostałych przy życiu na wyspie chłopców.

Moje skojarzenie przywołanej wyżej książki z niedzielnym fragmentem Ewangelii wypływa z tego, że Jezus zostaje w nim oskarżony o związki z wodzem demonów, noszącym imię Belzebub. A to semickie imię, biorąc je dosłownie, oznacza właśnie „pana much” (i też komarów).

I teraz tak: w przywoływanym dzisiaj ewangelicznym wydarzeniu widzimy, że Jezus skutecznie zbija podniesione wobec siebie oskarżenie, zwracając uwagę, że nie może mieć żadnych związków z Belzebubem, ponieważ działa przeciwko niemu. Ponadto, Jezus zdaje się słuchaczom sugerować, że jeśli chcą odkryć, kto jest kim, powinni też oceniać owoce czyjegoś działania!

Patrząc zatem uważnie na wszystkie dzieła Jezusa, można zauważyć, że nieustannie owocują one tylko dobrem. Owszem, trzeba przyznać, że czasem rodzi się ono w bólach, ale zawsze jest to na końcu tylko dobro. Natomiast każda robota Belzebuba, nawet jeśli początkowo ładnie i pociągająco wygląda, prędzej lub później niezawodnie sprowadza się do chaosu, makabry, terroru, grozy itp. A mówiąc inaczej: Władca Much rodzi tylko fetor; zaś Ukrzyżowany Pan jest samym Życiem.

ks. Zdzisław Kieliszek