Zmarł mgr inż. Tadeusz Rydzewski

Żołnierz AK, więzień nr 27164 KL Stutthof, uczestnik marszu śmierci, pracownik WSR, znany hodowca roślin, członek Stowarzyszenia Absolwentów UWM w Olsztynie i wielki sympatyk naszej uczelni.  Za autorstwo i współautorstwo wielu odmian zbóż i innych roślin, za wieloletnią pracę naukową i edukacyjną Wydział Nauk Przyrodniczych Uniwersytetu Wileńskiego w roku 2011 przyznał Tadeuszowi Rydzewskiemu stopień honorowy doktora oraz tytuł honorowego profesora.
Pan Tadeusz otrzymał wiele odznaczeń i wyróżnień w tym: Krzyż Oświęcimski, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Złoty Krzyż Zasługi, Medal – Zasłużony dla Rolnictwa i wiele innych. Miał 97 lat.

Dotarła do nas  smutna wiadomość  o śmierci mgr inż. Tadeusza Rydzewskiego, świadka historii, człowieka  o niezwykłej osobowości i bogatym życiorysie udokumentowanym licznymi artykułami Jego autorstwa. Na podstawie wybranych fragmentów  tych artykułów chcemy przybliżyć postać SP Pana Tadeusza.

Pan Tadeusz  urodził się 8 marca 1925r we wsi Jeziorko k. Łomży. We „Wspomnieniach z lat Podstawówki w Jeziorku w latach 1932+”w wieku 91 lat napisał „W rodzinnym domu były trzy siostry – Maria, Teodora i Felicja, oraz czterech braci- Stanisław , Józef, Antoni i Tadeusz.  Mateczka jako autentyczna analfabetka z zaboru rosyjskiego była świadoma wartości nauki i dlatego konsekwentnie wysyłała swoje dzieci do szkół podstawowych i dalej do średnich. Tato również spod zaboru rosyjskiego, ukończył dwa oddziały (klasy) i już zaliczany był do uczonych” .

Tadeusz w 1932 r poszedł do szkoły, którą we wspomnieniach podsumował następująco: „Szkołę podstawową w Jeziorku traktuję jako moją – naszą szkołę, która dała  twarde podstawy miłości Ojczyzny… Dlatego  w podzięce, w ramach osobistej Kapituły, uhonorowałem moją szkołę Orderem Honor i Chwała , Świadectwem  Chwały, oraz Medalem Niepodległości. Na rewersie medalu J. Piłsudski a na awersie Orzeł Biały Niepodległej Polski. Chwała Tobie Polsko, Chwała Tobie Szkoło. Amen.”

W reportażu „Nauka” napisał „…Po ukończeniu 7-klasowej szkoły podstawowej , w czerwcu 1939r dalsza edukacja została zawieszona na skutek agresji niemieckiej… Dramat Polski powiększa się poprzez najazd 17 września  armii rosyjskiej . Choć dziadowskiej ale skutecznej.Następuje 4 rozbiór Polski w wyniku niemiecko rosyjskiego układu Ribbentrop- Mołotow.. ..Moja nauka w szkole średniej była bardzo „szarpana” i i szła jak po grudzie, więcej –po historyczno-wojennych wertepach . Szkoła średnia w zaborze rosyjskim1939 – 41. Tajne  nauczanie w zaborze niemieckim1941-43 i po wojnie normalne liceum  i matura w Łomży 1945-46.”

Dramatyczne losy swojej rodziny w czasie wojny opisuje Pan Tadeusz we „Wspomnieniach z czasu okupacji  niemieckiej w Polsce…” i innych artykułach. „.. przywołuję dzień 15 lipca 1943 r. wtorek, dzień bardzo słoneczny, letni. Jako uczeń Tajnego Gimnazjum około godz. 10 wracam z lekcji łaciny. Pod koszulą miałem książkę „Ab urbem condita ”. I dąć ulicą w pewnym momencie wyrósł przede mną żandarm i uderzył mnie z taką siłą, że upadłem. Wrzeszczał na całe gardło Mutze ab. Po chwili podniosłem się a ów żandarm dokonał osobistej rewizji. Brzuch tak głęboko wciągnąłem, że książka znalazła się jak w kawernie i jej nie wyczuł. Mogło być rozstrzelanie, więzienie, i Auschwitz dla mnie i dla nauczyciela – jeśli bym go zdradził pod wpływem bicia… Poszedłem dalej i tą ulicą jechały 3 samochody ciężarowe  okryte plandekami. A one jechały z aresztowanymi tej nocy ludźmi  z łomżyńskiej inteligencji. Były tam całe rodziny, około 50 osób. Po 3 godz. w Łomży było wiadomo, że dokonano kolejnej strasznej zbrodni w lesie Jeziorko… Natomiast 24 sierpnia nastąpiły aresztowania w Jeziorku w tym całej mojej rodziny (w domu Rydzewskich była baza AK). Mojego brata Józefa zabili podczas aresztowania. Bracia Stanisław i Antoni oraz Mateczka , siostra Maria i ja zostaliśmy osadzeni w hitlerowskim więzieniu w Łomży.  Przez trzy i pół miesiąca w więzieniu nie widziałem człowieka w rozumieniu „Homo” – człowiek, natomiast wielokrotnie w ciągu dnia byli przeważnie młodzi  niemieccy sadyści, zbóje i mordercy. W ciągu zaledwie kilku dni sadystycznie zamordowali brata  Stanisława. Zakatowano z przywiązanymi do stołu rękami i nogami. Uczynili to na naszych oczach w sali tortur. Nocą zakopano jego zwłoki na kirkucie żydowskim. A my mateczka, siostra i brat i ja zostaliśmy poddani zbrodniczym przesłuchaniom. W następnej kolejności zabrali się za brata Antoniego. Wiszącego na wewnętrznej szubienicy w sali tortur  wielokrotnie jego podnoszono i opuszczano. W pewnym momencie puścili na niego tresowanego policyjnego psa, który wyrwał kawał ciała z pośladka. I tak zmasakrowanego wrzucili do celi więziennej… Wspomnę o sobie – jak tylko przywieziono nas do więzienia, żandarm na powitanie uderzył mnie pękiem kluczy więziennych wagi 1-2 kg. Fontanna krwi zalała mi głowę, po czym wrzucono mnie do celi. Było w niej względnie jasno, ale zapach świeżej krwi wzbudził miliony pcheł tam przebywających i zrobiło się od nich dosłownie szaro. Przez  trzy i pół miesiąca ani razu nie było wody do obmycia ciała ani nawet przetarcia oczu. Na cały dzień otrzymywałem jeden garnuszek kawy zbożowej, kromkę chleba i miskę zupy. Po niemal codziennych torturach, czasem kilkakrotnych, organizm był na tyle spragniony, że raz spróbowałem  nawet moczu. To było piekło… Bicie czymkolwiek było bardzo częste. Szczególnie jedno utkwiło mi w pamięci… w pewnym momencie w środku dnia wpadło do mnie dwóch żandarmów w cywilu. Rzucili mnie na prycze żelazną i zaczęli okładać bykowcami- jeden w plecy drugi w pośladki. Tak tłukli aż się zmęczyli. Na chwilę przerwali, zrzucili marynarki, zapalili papierosy i ponownie pastwili się nade mną. Ja pomimo piekielnego bólu, tylko po cichu wzdychałem. Stosunkowo blisko mojej celi był brat Antoni i nie chciałem, aby rozpoznał mnie po głosie, bo sam przeżywałem jak jego katowano.. po tych katuszach  od opuchlizny  pękły mi spodnie, a na plecach czułem jakbym miał bochenek chleba…  Dnia 13 grudnia 1943 roku wyprowadzono 70 osób z więzienia i transportem kolejowym  w wagonach bydlęcych przewieziono do Obozu Koncentracyjnego Stutthof k. Gdańska. .. Podczas transportu po raz pierwszy od aresztowania spotkaliśmy się w bolesnym  uścisku – Mateczka, siostra Mania, brat Antoni i ja –Tadeusz. To było spotkanie bardzo bolesne, bo już dwóch braci nie żyło. Z miejsca po zarejestrowaniu w obozie, skierowano nas do łaźni, gdzie odbyło się pełne strzyżenie, goleni i mycie. Zdjęto mi z głowy skorupę krwi. Miałem numer obozowy 27164. Rozdzielono nas na stary obóz kobiecy  i nową część dla mężczyzn. Jeden blok obejmował 500 więźniów w dwóch salach po 250 osób.. Głód, ciężka praca, wyżywanie się nad więźniami, męczące długotrwałe apele, częste szubienice – to wszystko powodowało ogromną śmiertelność. Była ona tak wielka że krematorium nie nadążyło palić zwłok, zatem ułożono stos, który palił się przez kilka dni. Zaduch palących się zwłok był nie do zniesienia… Dzień 25 stycznia 1945 roku. Stan więźniów w całym obozie – 25 tys. we wczesnych godzinach rannych rozpoczęła się ewakuacja w grupach po tysiąc osób. Od samego początku – głód, mróz, zwały śniegu i pędzenie nas przez pola, bo szosy były zajęte przez wojsko, ogromnie zwiększały  trud marszu i wycieńczenie. Zaistniał dosłowny „marsz śmierci” . Spaliśmy na podwórzach gospodarstw lub w stodołach. Więźniowie, którzy nie nadążali w marszu, po strzale w głowę zostawali na poboczu drogi. Przydroża zostały usiane trupami. Obsada żandarmerii była tak szczelna, że więźniowie pędzeni przez własne wsie i miejscowości Ne byli w stanie uciec.. Ja szedłem osiem  dni. Na noc 3 lutego zamknięto nas w kościele w m. Luzino k/ Kartuz. Kościół zamknięto i zaryglowano. Mogło byś jeszcze  wówczas połowa  z tysiąca osób z grupy wymarszu. Z tego kościoła wraz z kolegą  Jerzym Zawistowskim wyskoczyliśmy przez okno. Pomogli nam inni koledzy nasłuchujący  marsz wartownika wokół kościoła…  Po dwóch miesiącach  tułaczki po lasach i stodołach wracaliśmy do domów przez totalnie zniszczoną Warszawę.  Siostra Felicja  zginęła w czasie  Powstania Warszawskiego, Moja Mateczka z siostrą Manią, wywiezione na wyspę Rugia, zaszyły się w lesie do czasu wyzwolenia. Wróciliśmy w różnym czasie  do domu, którego już nie było….”

„…Stosunkowo szybko podjąłem naukę w Łomży i maturowałem w 1946r. Następnie ukończyłem  studia rolnicze w WSGW w przepięknym Cieszynie i  magisterskie studia na UJ w Krakowie. Wżeniłem się w Pszczynie.

Po otrzymaniu dyplomu ukończenia studiów  rolniczych z tytułem magisterskim równolegle otrzymaliśmy tzw. nakazy pracy. Ja w 1952 otrzymałem skierowanie  do Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie-Kortowie. Żona jako córka przedwojennego burżuja nie mogła otrzymać skierowania razem ze mną, więc skierowano ja do Centrali Nasiennej w Olsztynie. ..  Przyjeżdżamy do Olsztyna-Kortowa. Po załatwieniu wstępnych formalności otrzymujemy klucz do tymczasowego mieszkania w bloku nr 7. Pokój ok. 15 mkw. z jednym łóżkiem, jednym biurkiem i maszyną do pisania. Zapewniono nas, że to pokój tymczasowy, i że cały parter należy do Zakładu Uprawy Łąk i Pastwisk, a stosowne mieszkanie wkrótce będzie gotowe. Jest połowa kwietnia 1952 r.. Jestem pierwszym i jedynym pracownikiem zakładu. Prof. H. Kern przyjeżdża na wykłady co dwa tygodnie z Wrocławia, aby w czerwcu przenieść się na stałe. Otrzymuję program zajęć. Wykłady i ćwiczenia z praktycznego rozpoznawania gatunków traw w asocjacji łąkowej. Początki były trudne, bo na gwałt rozpocząłem intensywne samokształcenie. Klucz Szafera miałem zawsze pod ręką, a kontakt z Katedrą Botaniki na bieżąco.. Pierwszy rok dydaktyki mogłem podsumować pozytywnie. .po  jakimś czasie otrzymaliśmy mieszkanie w Kortowie. Wielką przyjemnością  były letnie poranki, kąpiel w jeziorze  kortowskim, potem śniadanie i praca. Drugi rok również był rozwojowy… W trzecim roku mojej pracy profesor zatrudnił dwóch panów na etat adiunkta. Byli to wytrawni łąkarze , jeszcze z przedwojenną praktyką. Byli to mgr Roman Komorowski i mgr Antoni Poczobutt- późniejszy profesor.. Dla żony Centrala Nasienna  była chybionym pomysłem, postanowiliśmy więc podjąć pracę, która połączy naukę z mocną praktyką rolniczą. I to nam się udało. W stacji Hodowli Roślin Modzurów  przepracowaliśmy 15 lat. W tym trudnym dla inwestycji czasie wybudowaliśmy od zera cały kompleks  ośrodka hodowli składający się z dużego laboratorium, stodoły selekcyjnej, magazynu, szklarni. W krótkim czasie wyhodowano szereg odmian w tym pszenicę ozimą Modra, Pszenicę jarą  Alfa, owies Modzurowski i 4 odmiany buraków. Duży zakres prac  i tempo realizacji zmusiło mnie do rezygnacji ze stypendium naukowego we Francji.  W 1970r. podjęliśmy pracę w Instytucie Hodowli i Aklimatyzacji Roślin – Zakład Strzelce… Tu w Strzelcach powstała  pszenica Jawa, która jako pierwsza w kraju przekroczyła w produkcji próg plonowania 100q z ha… pierwsza odmiana owsa nagiego, bardzo plenny wielorzędowy jęczmień Klimek i inne odmiany wyróżniane złotym medalem  na targach rolniczych Polagra.   W 1990 roku zostałem oddelegowany na emeryturę.  Efektem mojej pracy hodowlanej  jest 33 odmian krajowych  i 3 zagranicznych w ramach 6 gatunków roślin.”

„Niemal zaraz po przejściu na emeryturę zarejestrowałem Hurtownię nasion traw w Pszczynie, bo na tym się znałem. Otrzymałem dobry podkład w Kortowie. Hurtownia prosperuje nadal. Uczelnię w Kortowie darzę szczególną radością. Przyłożyłem odrobinę  własnej pracy w początkach jej funkcjonowania.”

„W maju 2012 roku po 56 latach odwiedziłem moją b. Uczelnię, aktualnie Uniwersytet Warmińsko- Mazurski i pozostaję pod ogromnym wrażeniem Jego wielkości i wspaniałości. Przez 4 dni zwiedzałem z dużym podziwem  i z pewną osobistą dumą, że tu pracowałem i w maleńkim zakresie uczestniczyłem w jego rozwoju. Pozostając pod wpływem fascynacji wyraziłem chęć osobistego uhonorowania wszystkich twórców tej Uczelni. Zatem jako kombatant czasu pragnę, nie służbowo lecz osobiście  – prywatnie,  odznaczyć Uniwersytet Warmińsko –Mazurski Orderem  Honor i Chwała  oraz Świadectwem Chwały. Ten Uniwersytet jako wspaniałe Dzieło niech się święci i rozwija dla dobra dalszych pokoleń. Czynię to z głębokim wzruszeniem i tak jak Starzy rzymianie mówili-ab imo pectore- z głębi duszy, z głębi serca”

Pan Tadeusz Rydzewski odwiedził Kortowo jeszcze kilka razy. Zapraszaliśmy Go na seminaria i spotkania z pracownikami i studentami. Imponował  zebranym swoją energią i erudycją. Opowiadał o hodowli  i inteligencji roślin, o swoim trybie życia, o codziennej gimnastyce ciała i umysłu. Był członkiem Stowarzyszenia Absolwentów UWM. Czynnie  uczestniczył  w różnych uroczystościach kombatanckich. Jako świadek historii aktywnie angażował się  w przekazywanie  młodszym pokoleniom prawdy historycznej. Jeszcze kilka tygodni temu przysłał mi kopie pism do Prezydenta RP, Premiera i Prezesa PiS,  w których wyrażał swoją opinię w sprawie reparacji wojennych, oraz deklarację  udziału w pracach jakiegoś Zespołu, uzasadniając to m.in. „Ja mam szczególne prawo w orzekaniu z tytułu zagłady osobistej, całej mojej Rodziny i Mojego Narodu…”

Mieliśmy w planach w październiku razem pojechać w rodzinne strony Pana Tadeusza, odwiedzić groby Jego bliskich i znajomych.

19 października 2022 , wieczorem w mediach  opisywany był  tragiczny wypadek, do którego doszło na przejeździe kolejowym w Pszczynie – 97-letni mężczyzna został prawdopodobnie  uderzony szlabanem, był reanimowany, niestety zmarł. Mężczyzną tym był Pan Tadeusz Rydzewski. Pogrzeb odbył się w Pszczynie.

W imieniu Stowarzyszenia Absolwentów Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie i własnym

Rodzinie i Przyjaciołom

składamy wyrazy szczerego współczucia.

Prof. dr hab. Józef. Tworkowski

Dr  inż.   Bolesław Pilarek






 


Komentarze nie są dozwolone.