Jackowa jawa

Sen czy jawa? Dla Jacka Kołomyjca – zawsze Jawa, nawet gdy twardo śpi i śni.

Jawa nr 1 Ciechocinek

Jest rok 2003 Jacek kończy liceum w Ciechocinku i zastanawia się nad wyborem studiów. Najbliżej ma do Torunia, ale starszy brat Krzysztof studiuje na UWM, w Kortowie na 3. roku technologii żywienia. Mieszka w akademiku. Opowiada Jackowi takie historie, takie, których nie opowiada rodzicom, a jemu apetyt na Olsztyna po każdej rośnie. Kortowo, w którym kilka razy odwiedził brata – też mu się podoba. Składa papiery do Olsztyna na stosunki międzynarodowe.

 

Jawa nr 2 Kortowo

Pierwszy rok na stosunkach międzynarodowych okazuje się dość łatwy i pozostawia Jackowi sporo wolnego czasu. Na drugim roku zapisuje się więc na administrację i kolejno do ELS-y, czyli Europejskiego Stowarzyszenia Studentów Prawa. Po licencjacie ze stosunków międzynarodowych podejmuje 3. kierunek studiów – magisterkę z ekonomii na Wydziale Humanistycznym.

- Nie stroniłem od tzw. życia studenckiego, najczęściej w kameralnym gronie. Kortowiady były dla mnie zbyt masowe, a poza tym zawsze padało. Lubiłem jednak, i zostało mi to po dziś dzień, produktywnie wykorzystywać czas, a UWM daje wiele możliwości. W czasie studiów opanowałem oprócz angielskiego jeszcze niemiecki i hiszpański. Pojechałem też na Erasmusa do Kolonii w Niemczech, na pół roku – opowiada. Oprócz tego każde wakacje pracowałem przy truskawkach w Wielkiej Brytanii, w drukarni w Niemczech czy na budowie w Norwegii.

- Okres studiów to fantastyczny czas, bardzo mile go wspominam. Nauczyciele akademiccy byli dobrze przygotowani do swej pracy, bardzo się starali nas dobrze ukierunkować i jeśli tylko ktoś chciał to mógł dużo wyciągnąć ze studiów. Zdobyłem w Kortowie dużo wiedzy, która przydała mi się zarówno na starcie jak i dalszych etapach kariery zawodowej. Naprawdę jestem im za to wdzięczny, bo teraz dopiero widzę, ile dzięki nim osiągnąłem – zapewnia Jacek.

 

Jawa nr 3 – poszukiwanie

Studia skończył w 2008 r. bez komplikacji, a nawet ze stypendium naukowym, ale planów na dalsze życie jasno sprecyzowanych nie miał. Na krótko zahaczył się w firmie „Jabil Circuit Poland” w Kwidzynie produkującej podzespoły elektronicznych. To nie było jednak miejsce dla niego, więc po 2 miesiącach zrezygnował. Szukać szczęścia pojechał potem do Kanady, ale i ten kraj go nie zachwycił. Wrócił z stamtąd jak tylko przycisnęła zima.

- Po głowie od pewnego czasu chodziły mi kraje egzotyczne: Indie, Malezja. I kiedy wróciłem z Kanady kolega z AISEC powiedział mi, że jest możliwość odbycia praktyki w Indonezji, ale bez wynagrodzenia. Zbyt długo się nie zastanawiałem. Poleciałem do Indonezji z kolegą ze studiów. Praktyka była w mieście Malang na uniwersytecie Brawijaya za miskę ryżu, ale szybko podłapał nas prywaty Uniwersytet Ma Chung w Malang na Jawie Wschodniej, który zaoferował wynagrodzenie pozwalające na wynajem miejsca do mieszkania i skuterka. Byliśmy nauczycielami akademickimi i prowadziliśmy zajęcia z ekonomii biznesu. To było dla nas duże przeżycie i wyzwanie. Bo jeszcze pół roku wcześniej sami byliśmy studentami, a teraz nagle to ja prowadziłem wykład a potem zabierałem ściągi na egzaminach.

Popracowaliśmy tak rok, a przy okazji zidentyfikowaliśmy duże zainteresowanie obcokrajowcami w Indonezji, za obecność których na swoich zajęciach inne szkoły były gotowe płacić.

Z tego z czasem zrobił się nasz pierwszy biznes. Zaczęliśmy organizować na indonezyjskich uniwersytetach, a kolejno także w firmach praktyki dla studentów. Oni nam płacili, a my im wszystko załatwialiśmy od zakwaterowania po interesujące zadania. Na te staże przyjeżdżali ludzie z całego świata i całkiem dobrze nam szło.

W 2012 roku Jacek miał zaoszczędzonych trochę pieniędzy, więc kupił kontener rękodzieła artystycznego z wyspy Bali i wysłał do Polski. Same fajne rzeczy skąpane w indonezyjskim słońcu, a przynajmniej takie się wydawały. Uruchomił w Toruniu w centrum handlowym wyspę z tymi wyrobami, ale interes wymagał bardzo dużo czasu, a oprócz prowadzenia Internship-Indonesia Jacek –zatrudnił się na pełen etat w dziale eksportu w Toruńskich Zakładach Materiałów Opatrunkowych. Pierwsze doświadczenia handlowe były więc świetną przygodą, ale i finansową klapą.

W 2014 roku Indonezja ponownie przecięła losy Jacka. Był to okres kiedy topowi polscy biznesmeni mocno inwestowali w surowce. Do Jacka odezwała się koleżanka z liceum. Słyszała o jego doświadczeniach w Indonezji i powiadomiła go, że kopalnia niklu na Molukach, przedsięwzięcie za którym stał Roman Karkosik, na tamten czas 7. najbogatszy Polak, szuka dyrektora i zapytała, czy zna kogoś nadającego się na to stanowisko. Jacek nie znał.

- A może ty – zapytała.

- Ani o kopalniach, ani o Molukach – nie miałem pojęcia ale miałem świadomość, że uśmiechnął się do mnie los. Gdybym chciał aplikować na podobne stanowisko to pewnie kryterium byłoby 10-15 lat doświadczenia zawodowego, więc właściwie czemu nie mógłbym spróbować – pomyślałem i zgodziłem się – kontynuuje opowieść.

Moluki to słynne Wyspy Korzenne, które fascynowały odkrywców od Krzysztofa Kolumba, Vasco da Gamę, aż po Ferdynanda Magellana. To grupa wysp we wschodniej części Archipelagu Malajskiego, wchodząca w skład współczesnej Indonezji.

- I tak znowu znalazłem się w Indonezji, tym razem na wyspie Seram, której nazwa w języku indonezyjskim znaczy straszny, a ilość historii o duchach, czarach, czy latających ludziach jest tam zdecydowanie większa niż w innych częściach Indonezji. Chociaż to był mój debiut na stanowisku menedżerskim to musiałem chyba wypaść dobrze, bo dostałem kolejną propozycję pracy dla tego samego pracodawcy, tym razem w Afryce. Ostatecznie jednak zdecydowałem się zostać w Indonezji i pracować na własny rachunek przy innych projektach.

 

Jawa nr 5 – Jawa

W 2017 r. Jacek przyjechał ponownie do Polski aby odpocząć trochę od Indonezji. Postanowił wtedy szukać pracy w Warszawie.

- Przypadkowo natrafiłem na Polską Agencję Inwestycji i Handlu i zostałem zaproszony na rozmowę. Zapytali mnie kiedy byłby gotów na kolejny wyjazd do Indonezji, aby prowadzić polską misję gospodarczą w tym kraju. Dosyć szybko zdecydowałem się na kolejną przygodę, pomimo, że świat dyplomacji ekonomicznej był dla mnie obcy.

Tym sposobem w 2018 r. Jacek Kołomyjec został przedstawicielem PAIH na całą Indonezję w Dżakarcie na wyspie Jawa.

Indonezja to państwo, a jednocześnie projekt polityczno-społeczny podobny do Unii Europejskiej, bo scalający zróżnicowaną ludność zamieszkującą znaczne terytorium. Była kolonią holenderską i ogłosiła niepodległość w 1945 r. wcześniej nie było takiego państwa. Pod pojęciem Indonezja kryje się około 17 tys. wysp. Państwo liczy ponad 270 mln mieszkańców i jest 4. krajem na świecie pod względem liczby ludności. Indonezja składa się z setek różnych grup etnicznych i językowych, z których największą jest jawajska. Jej gospodarka zajmuje 16. miejsce na świecie. W Indonezji występują wszystkie najważniejsze bogactwa mineralne. Stolica Dżakarta liczy ponad 17 mln mieszkańców, a jej obszar metropolitalny – ponad 31.

Pierwszym zadaniem Jacka w Dżakarcie na Jawie było urządzenie biura PAIH. Poszło mu to sprawnie. Ale niebawem przyszło prawdziwe wyzwanie i jak się okazało, źródło wielkiej satysfakcji – codzienna praca.

Indonezyjczycy mają zupełnie inne podejście do robienie interesów, niż Europejczycy.

- W Europie jest tak: przychodzi jeden gość do drugiego i pyta: po ile to kupujesz? Po 5 zł. U mnie to samo będziesz mieć za 4 zł. Ok? OK i umowa stoi. Indonezyjczycy potrzebują czasu. Na stole mogą leżeć naprawdę duże pieniądze a oni piją herbatę, rozmawiają o rodzinach, hobby. W naszym pojęciu tracą czas na bzdury. I tak to trwa aż się poznają, nabiorą do siebie zaufania. Ten wstępny etap trwa czasem rok, półtora i dłużej. Polscy biznesmeni tego nie rozumieją. Niecierpliwią się, nalegają na nich i efekt jest taki, że biznes nie dochodzi do skutku.

Według niego największą przeszkodą w kontaktach biznesowych Polaków i Indonezyjczyków nie jest odległość, bariera językowa, ale właśnie odmienna mentalność.

Działania PAIH w Indonezji przynoszą efekty, liczba polskich marek zwiększyła się 3-krotnie.

- W listopadzie 2021 roku zorganizowaliśmy 2-tygodniowy Poland Festival w 3 miastach: Dżakarcie, Surabaya i w Sanur-Bali we współpracy z Ambasadą RP, Polskim Klubem Biznesu i Polską Organizacją Turystyczną. Udział w nim wzięło 16 polskich marek. W sklepach, w których ten festiwal się odbywał przewinęło się 168 tys. osób, a sprzedaż polskich brandów wzrosła o od 70 do 400%! Festiwal wywołał też bardzo pozytywne echo w indonezyjskich mediach i przyniósł wiele publikacji.

- Indonezja to największa gospodarka ASEAN, olbrzymi rynek, młode społeczeństwo i baza surowcowa – potencjał do współpracy jest bardzo duży – zapewnia Jacek Kołomyjec.

 

Sen o przyszłości

Według prognoz rozwojowych do 2050 roku Indonezja będzie w top 5. największych gospodarek świata. Możliwości rozwoju i zarobku są tu większe niż w Polsce, a jednocześnie podaż ekspertów od Indonezji jest w Europie mała, a w Polsce bardzo mała.

– Na pewno spędzę tutaj jeszcze co najmniej kilka lat – zapewnia Jacek.

Język jawajski ma już opanowany i posługuje się nim swobodnie. Jest jeszcze coś, a właściwie ktoś, kto wiąże go z Indonezją – żona Inge – prawdziwa Jawajka, śliczna jak sen.

Taka to ta jackowa jawa.

Lech Kryszałowicz

 


Komentarze nie są dozwolone.