Stolarstwo artystyczne – Moje hobby

Moje stolarskie hobby ujawniło się na początku lat 80-tych. Otrzymaliśmy swoje pierwsze mieszkanie w dzielnicy Nagórki i za pożyczkę dla młodych małżeństw chcieliśmy je umeblować. Niestety czasy były niełatwe i w ofercie królował zestaw kętrzyński Styl. Kiedy spacerując po naszej dzielnicy przekonaliśmy się z żoną, że prawie wszędzie z okien wyglądały te właśnie regały, postanowiłem coś zmienić. Pojechałem do mojego wuja, który był profesjonalnym stolarzem-cieślą, aby według moich projektów stworzyć oryginalne meble z prawdziwego zdarzenia. Wuj projekty docenił, ale nie mógł poświęcić mi zbyt wiele czasu. Jednak dał mi wiele cennych wskazówek i okazję do spróbowania swoich sił. Okazałem się pojętnym uczniem, co wiązało się pewnie i z tym, że mój dziadek, ojciec mojego wuja, był także doskonałym stolarzem. Zatem miałem coś w genach. Zakupiliśmy z kolegą, stojąc wiele dni w kolejce, zestaw maszyn stolarskich Dyma -8, wyprodukowanych w reszelskich zakładach REMA i rozpoczęła się moja przygoda z drewnem. Kolega budował dom, a ja uprawiałem stolarstwo na jego budowie. Stosując różne pomysły mojego wuja zdobyłem uznanie u wielu fachowców z branży.

Moje pierwsze prace to urządzenie przedpokoju – oryginalna obudowa drzwi wejściowych, nietypowa boazeria i lustro z szufladą (fot. 1). Następnie przyszła kolej na system mebli pokojowych. Był to cały zestaw półek wiszących na książki (fot. 2), komoda (fot. 3), stolik RTV (fot. 4). Wszystko utrzymane w tym samym stylu, z elementami toczonymi i frezowanymi, wykonane z litego drewna oraz ze sklejki sosnowej i brzozowej. Zaskoczeniem dla wszystkich był, i nadal jest, unikalny okolicznościowy stół, złożony z elementów kwadratowych i półkolistych, które można zestawiać w różne konfiguracje (fot. 5a i 5b.), zależnie od nastroju i fantazji gospodarzy. Meble artystyczne i niecodzienne elementy wystroju mieszkania stały się w pewnym okresie moją pasją, dającą mi prawdziwą satysfakcję i pełne odprężenie. Szczególnie intrygowała mnie praca na frezarce i tokarce. Interesowały mnie rozwiązania finezyjne, które sam projektowałem bazując na ciekawych wzorach, ale starałem się nie kopiować oryginału, wprowadzając własne koncepcje. Kilku moich znajomych i przyjaciół do dzisiaj cieszy się efektami mojej pracy. Powiem szczerze, że moje hobby zawsze wyzwalało we mnie kreatywność dydaktyczną i naukową, i na odwrót, dydaktyka i nauka inspirowały mnie do tworzenia czegoś nowego w drewnie. Stąd realizacja projektu obudowy zegara ściennego (fot. 6, wymagająca precyzyjnego toczenia oraz pracy wyrzynarką, a także wiszącej serwantki (fot. 7, czy wiszącej szafki narożnej (fot. 8), które sprezentowałem mojej żonie na imieniny.

Rzecz istotna, że moje hobby pozwalało przetrwać rożne sytuacje, wymagające nabrania dystansu do rzeczywistości. Mogłem nadzwyczaj spokojnie zasypiać rozmyślając przed snem o szczegółach rozwiązania tworzonego „dzieła”.

Natłok spraw związanych z pracą zawodową ogranicza szanse rozwijania zainteresowań i prawdę mówiąc nie mam za bardzo możliwości realizowania się w sferze mojego hobby, jednak nigdy nie przechodzę obojętnie obok żadnego mebla, w który ktoś włożył duszę. Ale też żal mi, kiedy widzę, że ktoś zmarnował materiał mając okazję stworzenia czegoś naprawdę pięknego.

Na kanwie swoich zainteresowań mogę śmiało powiedzieć, że człowiek jest w stanie naprawdę wiele osiągnąć, jeśli tylko tego autentycznie pragnie.

    

            

Dr hab. Stanisław Milewski, profesor nadzwyczajny

Katedra Hodowli Owiec i Kóz

Wydział Bioinżynierii Zwierząt

Uniwersytet Warmińsko-Mazurski w Olsztynie

   

                 

Komentarze nie są dozwolone.