Jan Kumor nie żyje (1926- 2016)

Amicus Plato, sed magis amica veritas

(przyjaciel Plato, lecz w większym stopniu przyjaciółką jest prawda)

Arystoteles

 

Takiego motta użył Jan Kumor w swoich wspomnieniach o studenckiej praktyce, która w życiu była jego zawodowym drogowskazem. Można powiedzieć, że służenie prawdzie było sensem jego życia. W powszechnej opinii był człowiekiem dobrym, wysokiej kultury, w życiu prywatnym bardzo życzliwy, zawsze spokojny, zrównoważony, budzący do siebie pełne zaufanie. Nie narzekał, nie kombinował, nie dawał „fałszywych świadectw”, nie gonił za pieniędzmi, lecz ciężko pracował i wspierał innych.

Po zdaniu matury odbył służbę wojskową w szkolnej kompanii oficerów rezerwy i podjął studia w Wyższej Państwowej Szkole Gospodarstwa Wiejskiego w Cieszynie. Szkołę wkrótce przeniesiono do Olsztyna. Po przyjeździe do Kortowa Jan Kumor, student II roku Wydziału Rolniczego udał się do prof. Janiny Wengris z prośbą o pracę. Został zatrudniony na stanowisku asystenta w Katedrze Zoologii. Pracujący tam Stanisław Alpern miał kilka uli i często prosił Jana Kumora o pomoc w pasiece. Wyniesiona z rodzinnego gospodarstwa (gdzie ojciec miał małą pasiekę i był czytelnikiem prasy rolniczej) i ugruntowana w kortowskiej uczelni wiedza o pszczołach stanie się jego pasją na całe życie.

Równolegle ze studiowaniem i pracą w Katedrze Zoologii podporucznik rezerwy Jan Kumor został zaangażowany w Studium Wojskowym, jako dowódca kompanii studentów I roku Wydziału Rybackiego. Wojskowego rzemiosła uczył między innymi późniejszego docenta Czesława Grudniewskiego i mgr inż. Jerzego Walugę, znanego fotografika.

Zacytowanym na wstępie mottem Jan Kumor opatrzył swoje wspomnienia ze studenckiej praktyki odbytej w PGR Podągi.

- …pan dyrektor przedstawił mnie całej załodze, jako praktykanta Wyższej Szkoły Rolniczej w Olsztynie…W sposób zdecydowany oświadczył, że co powie, czy wyda jakieś polecenie pan praktykant, to tak, jak jakby to on powiedział… Po dwutygodniowym zapoznaniu się z gospodarstwem polecono mi obsiać 20–hektarowe pole jęczmieniem…. Zastosowałem, po raz pierwszy w gospodarstwie, siew krzyżowy. Pod koniec kwietnia wykonanie tego zadania sprawdził sam dyrektor Inspektoratu PGR a więc szef nadrzędny dyrektora Podąg… Podczas akademii z okazji 1-go maja kierownik Inspektoratu PGR wręczył mi 1 tysiąc złotych nagrody za dobre wykonanie zadania. Na ówczesne czasy była to dość wysoka suma i ta nagroda podniosła mój prestiż wśród pracowników… PGR w Podągach zawsze zamykał rok gospodarczy wynikiem dodatnim, który przynosił załodze należną premię za dobre gospodarowanie, a dodatkowo dyrektorowi i załodze chlubę.

Po obronie pracy magisterskiej Jan Kumor został asystentem w Katedrze Żywienia Zwierząt, a po 3 latach przeszedł do Wojewódzkiego Zjednoczenia PGR w Olsztynie, gdzie z niewielkimi przerwami, pracował do emerytury, czyli przez 32 lata.

Przez wiele lat z Janem Kumorem współpracował Bolesław Tołłoczko, były dyrektor PGR w Szkotowie. Tak wspomina byłego naczelnika produkcji zwierzęcej w Wojewódzkim Zjednoczeniu PGR w Olsztynie:

- Wysoko wykwalifikowany specjalista, rozumiejący hodowlę i zwierzęta. Umiejący wprowadzać młodych w arkana hodowli zwierząt, Koleżeński, uczynny, pozbawiony zawiści i nienawiści. Przed Janem czapką do ziemi…

– Przez 18 lat – powiedział Zdzisław Nowakowski – siedzieliśmy biurko w biurko w WZPGR. Wprowadzał mnie w tajniki pracy. Znakomity fachowiec i starszy nie wywyższający się kolega. Normalny facet, życzliwy, koleżeński, chętnie służący radą i po góralsku uparty…

- Kazimierz Rozumowicz, były prezes Zarządu Parafialnego Oddziału Akcji Katolickiej Parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa w Olsztynie, wieloletni przyjaciel Jana Kumora:

– Pochodzimy z tych samych stron. On spod Bochni, a ja spod Limanowej. Wspólnie uczestniczyliśmy w przygotowaniach obchodów 100-lecia naszej parafii. To nas zbliżyło. Zaprzyjaźniliśmy się. Był przede wszystkim człowiekiem, o ogromnej wrażliwości i oddanym sercu. Uważał, iż cała mądrość i filozofia życia, to dobroć i niesienie pomocy potrzebującym, że wszechogarniający egoizm jest dla człowieka zabójczy. Mogę powiedzieć, że nasza społeczność miała ogromne szczęście, że znalazł się w niej człowiek, który odcisnął wielkie piętno miłości do Boga, patriotyzmu, dobroci, życzliwości i ofiarnej pracy dla innych….

Jan Kumor był wieloletnim sekretarzem Zarządu Warmińsko-Mazurskiego Koła Macierzy Ziemi Cieszyńskiej i prezesem Regionalnego Klubu Stowarzyszenia Absolwentów UWM „Olsztyńscy Cieszynianie”. Tak go wspomina prof. dr hab. Andrzej Faruga, prezes Zarządu Stowarzyszenia Absolwentów UWM:

– Był aktywnym działaczem społecznym, silnie emocjonalnie związanym z Ziemią Cieszyńską, gdzie miał wielu przyjaciół, zwłaszcza Na Podbeskidziu. Niejednokrotnie podejmował ich w Olsztynie i pokazywał im Warmię i Mazury…

- Moja znajomość z Janem Kumorem, ówczesnym naczelnikiem produkcji zwierzęcej w WZPGR – powiedział Władysław Płoski – zaczęła się od poszukiwania tematu pracy magisterskiej. Z czasem nawiązaliśmy bliższe kontakty. Umacniał mnie w wierze i zachęcił do wstąpienia do Klubu Inteligencji Katolickiej. Mile wspominam wiele wspólnych pielgrzymek do sanktuariów Matki Bożej w Polsce i Czechach. Na pielgrzymkach inicjował pieśni katolickie i patriotyczne…

Maria Bentkowska: – Jan Kumor, jako wieloletni prezes Warmińsko-Mazurskiego Klubu Inteligencji Katolickiego z okazji 125-lecia objawień Matki Boskiej w Gietrzwałdzie zorganizował zjazd Kik-ów z całego kraju. Był odważny i nieugięty w wyrażaniu swoich poglądów i religijnych przekonań. Starał się budować dobre relacje między ludźmi i zachęcał do społecznej działalności…

Prof. dr hab. Janus Guziur, prezes Warmińsko-Mazurskiego Koła MZC w latach 1983-2009: – Jan Kumor funkcje sekretarza i zastępcy sekretarza WM KMZC pełnił prawie przez 33 lata.. Był niezwykle życzliwy dla ludzi i pracowity, niczym mrówka. Utrzymywał kontakty ze wszystkimi członkami Koła mieszkającymi w różnych miejscowościach Warmii, Mazur i Pomorza. Na zebraniach sprzedawał cieszyńskie wydawnictwa regionalne. Był przewodnikiem cieszyńskich delegacji. Dzięki temu znany był w większości Kół MZC w Warszawie, Krakowie a zwłaszcza w licznych Kołach MZC na Śląsku Cieszyńskim

Z Janem Kumorem poznaliśmy się bliżej, gdy już był na emeryturze. Lubiliśmy pogawędzić. Wielokrotnie opowiadał mi o swojej pszczelarskiej pasji. Największą radość przeżywał wiosną, kiedy okazywało się, że dobrze przygotował pszczoły do zimowania.

– Moje pszczoły – mówił z rozmarzeniem – dobrze mnie znają, pamiętają mój zapach i nie atakują mnie, choć często chodzę bez siatki. Rozmawiam z nimi. Wydaje mi się, że rozumieją, gdy gawędzę z nimi. Wszak pszczoła jest jedynym owadem wymienianym w pozytywnym kontekście w orędziu paschalnym w Wielką Sobotę, które brzmi: „W tę noc pełną łaski przyjmij Ojcze Święty wieczorną ofiarę tego światła, które Ci składa Kościół Święty, uroczyście ofiarowując przez ręce swoich sług tę świecę owoc pracy pszczelego roju.”

Jan Kumor często powoływał się na Ludwika Einsteina, który przestrzegał, że jeżeli pszczoły znikną z powierzchni ziemi, człowiekowi pozostaną 4 lata życia. Naukowcy obliczyli, że Einstein się pomylił, bo po wyginięciu pszczół pożyjemy jeszcze 5 lat. Najpierw zabraknie nam powietrza, a potem żywności. Najważniejsze jest zapylanie. Należy tak prowadzić działalność rolniczą i przemysłową, aby nie niszczyć pszczół i innych owadów zapylających…

Pierwsze echa tej przestrogi dochodzą z puszczy, która przez wieki była zdrowa i sama się odnawiała, a dziś choruje. Dawniej, gdy się jechało samochodem po drogach prowadzących wśród pól i lasów, to na szybie samochodu zabijało się mnóstwo owadów. Wycieraczki musiały pracować bez przerwy. Dziś tylko od czasu do czasu uderza w szybę zabłąkany owad. Niby chronimy rośliny, ale środki ochrony roślin zabijają owady, które zatrute przedostają się do łańcucha pokarmowego.

Na zakończenie powołam się na Goethego, który powiedział, iż ciągle się mówi, że życie jest krótkie, człowiek wszakże, jeżeli je dobrze wykorzysta, może zdziałać wiele. Jan Kumor swoim życiem w pełni potwierdził prawdziwości tych słów. Podczas studenckiej praktyki sprawnie wdrożył do gospodarstwa krzyżowy siew zbóż, a przez wiele następnych lat potrafił dokonywać innego siewu, siewu mądrości, patriotyzmu, porozumienia, godności i wspólnego działania. Ten siew nie pójdzie na marne, będzie z niego obfity plon.

Janku, Przyjaciele nie odchodzą nigdy na zawsze. Pozostaniesz w naszej pamięci i sercach, bo jesteśmy Ci wdzięczni za to, co uczyniłeś.

Żonie, dzieciom i wnukom w imieniu Stowarzyszenia Absolwentów UWM, absolwenckiej Fundacji, redakcji ”5 plus X”, WMK Macierzy Ziemi Cieszyńskiej i własnym składam wyrazy szczerego współczucia.

Bolesław Pilarek

Komentarze nie są dozwolone.