Zjazd Absolwentów Wydziału Rolniczego 1970 -1975.

 

Najsympatyczniejsze są powitania…

Radość, śmiech, czasem łzy w oczach, gdy na terenie kortowskiej przystani spotkali się absolwenci Wydziału Rolniczego rocznika 1970 – 1975. Większość z nas przyjeżdża na zjazdy regularnie, co 5 lat, ale są też takie osoby, które były po raz pierwszy lub robiły sobie przerwy między kolejnymi spotkaniami rocznika studiów. Powitaniom i tym razem nie było końca. Wrażenia z tych chwil powitań pozostaną w nas na długo. Przyglądaliśmy się sobie nawzajem czasem dłuższą chwilę, by potem wykrzyknąć z radością imię, rozpoznanej koleżanki czy kolegi z dawnych lat. Niektóre osoby zmieniły się bardzo, inne są całkowicie rozpoznawalne. Czasem stwierdzaliśmy, że przybyło parę zmarszczek, zmienił się kolor włosów… ale głos ten sam, ale uśmiech ten sam…

Z wielką przyjemnością witałam się z najbliższymi mi koleżankami z mojej grupy: Anią, Igą, Helenką, Grażynką, Teresą, Halinką. Nie przyjechała Jadwiga – szkoda byłby komplet żeński grupy I. Również koleżanki i koledzy z późniejszych przetasowań magisterskich z radością odkrywali się ” na nowo „. Wielkim zaskoczeniem dla mnie było, gdy jeden z kolegów powitał mnie słowami „witam sąsiadkę.” Okazało się, że mieszkamy przy tej samej ulicy – jednej z krótszych w Olsztynie, ale nie widzieliśmy się przez 40 lat! Był to Andrzej Bernaciak. Pozdrawiam Cię Andrzeju serdecznie.

Potężna ulewa „wypłoszyła” nas, skryliśmy się pod zadaszeniem i podczas „polowej kolacji” nadal cieszyliśmy się sobą, słuchając i dowiadując się, co u kogo „słychać”. Spotkania w różnych konfiguracjach – z koleżankami, z kolegami, mnóstwo dowcipów, czasem smutnych spraw…

W kolejny dzień trwają nadal serdeczne powitania ze spóźnionymi i część oficjalna, którą zaszczycili swoją obecnością:- prof. dr hab. Krzysztof Młynarczyk, dziekan Wydziału Kształtowania Środowiska i Rolnictwa, prof. zw. dr hab. dr h.c. Andrzej Faruga, prezes Zarządu Stowarzyszenia Absolwentów UWM, dr Bolesław Pilarek, prezes absolwenckiej Fundacji im. M. Oczapowskiego i redaktor naczelny ” 5 plus X” oraz nasi koledzy z rocznika studiów prof. dr hab. Czesław Hołdyński oraz J.M. Rektor prof. dr hab. Ryszard Górecki zapoznali nas z dotychczasowymi dokonaniami uczelni i planami na przyszłość.

Później odbywały się wspólne zdjęcia, obiad i msza za nieżyjących kolegów i koleżankę w Kościele Akademickim. Czas wolny w większości spędziliśmy w gronie przyjaciół i swoich sympatii z dawnych lat, zawsze odżywających podczas kolejnych Zjazdów.

Najbardziej oczekiwany był oczywiście sobotni wieczór. Uroczysta kolacja z tańcami także na przystani kortowskiej, pogodny, ciepły wieczór, spokojne jezioro, widok zachodu słońca sprawiły, że wróciła „magia” z czasu młodości. Ponownie poczuliśmy się młodzi, piękni, wróciły wspomnienia i poczucie jakby czas – tamten czas zatrzymał się w miejscu. Odżyły dawne sympatie. Wiele sympatyzujących ze sobą par w czasie studiów i kolejnych zjazdów, ponownie miało okazję cieszyć się sobą, porozmawiać, powspominać, potańczyć, czasem czegoś minionego żałować bądź dowiedzieć się, że wkradł się jakiś pech i pokierował losy na inne tory. Zabawa była spontaniczna, radosna, pełna emocji, nastrój znakomity. Zespół grał świetnie, na życzenie były także walc i tango. Ale jive, rock’n roll czy czacza gościły na parkiecie także. Bawiliśmy się znakomicie. Ciepły wieczór sprzyjał także towarzyskim rozmowom. Emanowała radość ze spotkania, czasem wkradał się żal, że coś się nie spełniło… Szkoda, że nie wszyscy mogli się tak dobrze bawić. Nasza koleżanka Ala i kolega Wiesio spędzili czas, mam nadzieję, także sympatycznie wśród przyjaciół, gdyż okoliczności związane ze zdrowiem uniemożliwiły im pląsy. No cóż, wieczór o godzinie 2 nad ranem dobiegł końca, „Magiczna” noc także. Najwytrwalsi cieszyli się tym wieczorem do końca.

W niedzielę było już, moim zdaniem, trochę smutno – czas pożegnań. Pożegnania na kolejnych parę lat, jednak propozycje i sugestie, by z kolejnym zjazdem nie czekać aż 5 lat sprawiły, że z nową nadzieją i werwą zabierzemy się wkrótce do organizacji kolejnego spotkania, może mniej oficjalnego a bardziej koleżeńskiego. Wymiana adresów mailowych i numerów telefonu być może sprawią, że mając już mniej obowiązków, znajdziemy dla siebie chwilę i czasem wybierzemy numer telefonu by spotkać się, porozmawiać…

A zatem do usłyszenia i zobaczenia.

Maria Choińska – Baranowska / Majka/

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Komentarze nie są dozwolone.