Spektakl „W stanie zagrożenia” na Scenie Margines – 19 listopada 2015
Przedstawienie wyreżyserowane przez Jacka Jabrzyka na podstawie sztuki Falka Richtera pt. W stanie zagrożenia, specjalnie zaprezentowane 19 listopada br. dla studentów
i pracowników Instytutu Filologii Polskiej UWM przez Scenę Margines olsztyńskiego teatru, wprawiło wielu widzów w stan niepokoju i ...zagrożenia. Nomen omen tytuł przedstawienia koresponduje ze współczesną rzeczywistością wielopłaszczyznowo. Problematyka, którą zajął się niemiecki dramaturg nie jest nowa. Fundamentalnym wydarzeniem, które zmieniło światowy błogostan, stał się atak na World Trade Center 11 września 2001 roku. Odtąd już stale towarzyszyć będzie każdemu przeświadczenie, że utrzymanie bezwzględnego bezpieczeństwa to tylko pozory i wszystko się jeszcze może zdarzyć. Książka Zygmunta Baumana Płynny lęk może stać się swoistym komentarzem do olsztyńskiego spektaklu. Nieustannie przecież, pisze socjolog, odczuwamy lęk bezpośredni związany
z codziennością: chorobami i śmiercią najbliższych, wypadkami na drodze, pożarami i stratą majątku. Równocześnie, podświadomie, tli się w nas również strach podniecany informacjami o wojnach, zamachach, katastrofach lotniczych i ekologicznych, epidemiach i wybrykach natury.
Strach ostatnich miesięcy i tygodni rodzi wizję Europy podbitej przez rzesze emigrantów uciekających z krajów ogarniętych religijnym fanatyzmem. Powieść Michela Huellebecqa Uległość jest jedną z wielu potencjalnych odsłon skutków tej masowej migracji. Tak dzieje się również w sztuce Rychtera, gdy wydawać by się mogło, wyimaginowany strach bohaterki (znakomita kreacja Marzeny Bergmann) W stanie zagrożenia, staje się dla widzów bardzo konkretny i zrozumiały jednoznacznie.
Może się tak zdarzyć, że ten aktualny kontekst przedstawienia przysłoni jego prawdziwy sens. Spektakl uświadamia bowiem, że w stanie zagrożenia trwamy przez całe życie. Autor sztuki wypunktował wszystkie jego etapy. Bohaterowie przedstawienia uosobiają pokolenie czterdziestolatków, które osiągnęło sukces zawodowy, pozwalający im na komfort życia na zamkniętym, strzeżonym osiedlu. Ten stan, uzyskany dzięki wielu wyrzeczeniom
i ciężkiej pracy, nie potrafi dać im szczęścia. Nie przewidzieli, że izolacja, która miała być gwarantem bezpieczeństwa, doprowadziła do kryzysu ich małżeństwa. Z nikim się nie spotykają, nikogo wokół nie znają. Nie potrafią porozmawiać o dręczących bohaterkę wątpliwościach. Ona histerycznie wykrzykuje swoje racje, doprowadzona do ostateczności biernością partnera, On (w tej roli, niezastąpiony jak zwykle, Grzegorz Gromek) autentycznie nie rozumie, o co jej chodzi. Czterdziestolatka, niedoceniana przez męża, zaczyna go podejrzewać o spisek, który ma ją unicestwić. Oskarża go więc, często irracjonalnie,
o wszystkie tajemnicze zdarzenia, które jej zdaniem, dzieją się na osiedlu lub tuż za jego ogrodzeniem. Dodatkowo rodzice, nie umiejąc rozpoznać własnych problemów, nie potrafią zrozumieć swojego nastoletniego syna, którego traktują jak Wielkiego Obcego (niezwykle wiarygodny Dominik Jakubczak). Jego nonszalancja i milczenie brane jest za objaw skutków najpotworniejszych zbrodni, których on mógłby być sprawcą. Wszyscy krzyczą, bo strach,
w momencie, gdy nie umieją rozmawiać, jest formą samoobrony.
Sukces egzystencjalny bohaterów przeradza się dość szybko w porażkę ich życiowych celów i zamiarów. W codzienności, zamiast spodziewanej harmonii, czai się strach przed ostatecznym fiaskiem. Okazuje się, że niczego nie można zaplanować i nad niczym nie można zapanować. Niebezpieczeństwo może przyjść z wielu stron, a największe, z głębi naszej wyobraźni.
Znakomita realizacja przedstawienia, polegająca na skupieniu uwagi widzów na dialogach aktorów, niezwykle trafnie obsadzonych w swoich rolach, przy oszczędnej
i symbolicznej scenografii, zapewniła wiarygodny przekaz i wprowadziła widzów w stan chaosu. Teraz trzeba na nowo uporządkować wszystko...
Joanna Chłosta-Zielonka