Między sceptycyzmem a radykalizmem - poglądy na zmiany klimatu

Zbigniew Szwejkowski

 

Środowisko, człowiek, cywilizacja  

 

Przez całe tysiąclecia ludzie zmagali się z problemami, które stwarzało im środowisko. Służyło zaspakajaniu potrzeb życiowych i było zarazem wrogie. Ludzie starali się je ujarzmić, co udawało się tylko częściowo. Jednocześnie, środowisko jako źródło zasobów, wydawało się być źródłem niewyczerpywanym. Tak było przez wieki jednak, kiedy cywilizacja osiągnęła wysoki poziom i zaczęła się rewolucja przemysłowa, sytuacja wyraźnie się zmieniła. Dzięki postępowi technicznemu poziom życia ulegał znaczącej poprawie a środowisko stało się bardziej pojemne, mogące zapewnić byt coraz większej liczbie ludzi. Populacja eksplodowała w sensie ilościowym. O ile pierwszy miliard ludzi na świecie pojawił się dopiero w połowie XIX wieku, o tyle następny już po upływie nieco ponad stu lat. Ostanie przyrosty o kolejny miliard trwają już tylko kilkanaście lat. Tak, niejako niepostrzeżenie, liczba ludzi na świecie wrosła do niemal 8 miliardów i dalej będzie wzrastać. Wszystko dzięki szeroko pojętym zmianom cywilizacyjnym. Zmusiliśmy środowisko, aby udostępniło swoje zasoby w skali dotąd nienotowanej. Szybko jednak okazało się, że może to obrócić się przeciwko nam. W dwudziestym wieku zaczęło się przedefiniowanie stosunku do środowiska i działania na rzecz jego ochrony. Życie przefiltrowuje nasze indywidualne codzienne zachowania w tym względzie, jak i zachowania społeczne w różnej skali. Dzieje się to w zakresie zależnym od stopnia rozwoju społeczeństw. Wraz z poprawą warunków życia stosunek do otoczenia, w którym funkcjonujemy zmienia się generalnie na lepsze. Zakres działań na rzecz ochrony środowiska jest zdecydowanie wyższy w krajach rozwiniętych niż rozwijających się. Poza tym, dużą rolę odgrywa rodzaj zintegrowania społeczeństw, system polityczny i światopoglądowy. Ujemnym zjawiskiem w każdym systemie są uwarunkowania podstawowe kształtujące nasze osobowości. Takie cechy jak, konieczność współzawodnictwa, chciwość, lenistwo, strach, to czynniki, które stwarzają czasem bardzo duże trudności w eliminowaniu naszych negatywnych zachowań w stosunku do środowiska. Na tych cechach oparty jest cały system społeczno-polityczno-gospodarczy, dominujący we współczesnym świecie. Wprawdzie istnieje możliwość korygowania takich postaw, ale jest to bardzo trudne. Kapitalizm był systemem, który wyniósł cywilizację ludzką na wyżyny, lecz jego początki wcale nie uszczęśliwiały społeczeństw, dawały jedynie szansę jednostkom. Z czasem to się zmieniło jednak główne kierunki działań pozostały te same. Początkowo kapitalizm, jako system sprawił, że nastąpiła ogromna ekspansja i presja na środowisko, całkowicie pozbawiona wyczucia problemu. Do końca lat 50. tych ubiegłego wieku, dzisiejsze pojęcie ochrony środowiskanie istniało, jedynie najbardziej wrażliwi wdrażali ideę ochrony przyrody. Dopiero ewidentne skutki takich działań, artykułowane przez dotknięte problemami środowiskowymi społeczeństwa, zmusiły ludzi odpowiedzialnych do zmiany stanowiska. Rozpoczął się w tamtym okresie proces stopniowego przedefiniowania relacji człowiek – społeczeństwo- gospodarka – środowiska, Proces ten trwa do dziś i będzie się toczył dalej.

 

Bariery rozwoju cywilizacyjnego

 

U progu XXI wieku stało się jasne, że ludzkość stoi przed trudnymi wyzwaniami, które należą do kategorii zagrożeń cywilizacyjnych. Zjawisko pojawiania się barier cywilizacyjnych na bazie procesów rozwojowych nie jest czymś nowym. Dotykało ono ludzi już na wczesnych etapach rozwoju. Z tego powodu dobrze prosperujące społeczności natrafiały na przeszkody rozwojowe, których nie byli w stanie przełamać i związku z tym systemy załamywały się, a ludzie popadali w biedę, wyniszczenie, imperia upadały. W dotychczasowej historii upadków cywilizacyjnych działała opcja resetu, To znaczy upadłe społeczeństwa po dłuższym lub krótszym okresie recesji, zastoju odradzały się w nowej postaci, czasem też w innym miejscu. Przykładowo upadek Cesarstwa Rzymskiego skutkował stagnacją rozwoju społeczno-gospodarczego trwającą ponad tysiąc lat. Spadkobiercą idei Cesarstwa stała się jednak Europa, w której zrodziły się przesłanki nadające cywilizacji Zachodu dominującą pozycję w świecie – jak na razie. Tak było w przeszłości. Obecny kryzys cywilizacyjny będzie znacznie trudniejszy do pokonania, ponieważ bariery rozwojowe pojawiły się w różnorodnej postaci.  Po pierwsze system społeczno – gospodarczy zderzy się z barierą upadku ze sfery finansów. Powszechne zadłużanie się i ogromna koncentracja własności w nielicznych rękach może spowodować zamieszanie w skali globalnej. Jego skutki, choć nie dotyka on bezpośrednio sfery materialnej, mogą być porażające z powodu chaosu, który to spowoduje. Następny problem to kurczące się zasoby energii i surowców. Inwencja ludzka jest w stanie znaleźć rozwiązania służące gwarancji zaspakajania tych potrzeb, jednakże w sytuacji kumulowania się różnych zagrożeń proces ten może być długotrwały i wymagający dużych nakładów finansowych Do tego dochodzą problemy, takie jak nierównomierny rozwój demograficzny, widmo przeludnienia i choroby cywilizacyjne.

Wobec powyższych wyzwań zachowanie środowiska w stanie zapewniającym zaspakajanie naszych potrzeb będzie bardzo trudne. Współczesne środowisko pozostanie jeszcze długi czas pod presją eutrofizacji wód i gleby, zanieczyszczenia powietrza, no i co najważniejsze, pod presją postępujących zmian klimatycznych.

 

 Istota i ewolucja klimatu Ziemi

 

Klimat zmieniał się w ciągu całej historii ewolucji Ziemi. Nie mogło być inaczej, gdyż jest to właściwość jednej ze sfer środowiska – atmosfery – znajdującej się pomiędzy litosferą, hydrosferą i przestrzenią kosmiczną. Wiadomo, że wszystkie te obszary są z sobą powiązane. Wspólnie tworzy to spójny system wzajemnych oddziaływań - nazywany systemem klimatycznym. W układzie systemowym tej skali choćby najmniejsze odchylenie wywołane modyfikacyjnym działaniem jednego czynnika powoduje cykl reakcji, które mogą zdestabilizować cały układ. W dużej różnorodności czynników systemu klimatycznego nie brakuje także elementów działających jako ujemnie zwrotne, wygaszających reakcję czynnika destabilizacyjnego. Z tego powodu klimat pozostaje w fazie oscylacji pomiędzy różnorodnymi stanami, których głównym wyznacznikiem jest zawsze poziom energii kształtującej warunki klimatyczne. Do początku epoki holoceńskiej możemy wskazać, rekonstruując klimat Ziemi, na powtarzające się okresy ocieplenia i ochłodzenia, w pewnych periodach osiągające stany ekstremalne. Stwierdzono na przykład pod koniec prekambru stadium „Ziemi śnieżki”, której powierzchnia pokryta była w całości lub prawie w całości lodem , czy też Ziemi w fazie gorącej, która była przyczyną wielkich wymierań (między innymi z okresu sprzed 250 mln czy 55 mln lat). Żaden okres klimatyczny, jak dotychczas, nie okazał się trwały. W skali historii gatunku ludzkiego liczącej ok 200 tys. lat, mieliśmy do czynienia zarówno z bardzo ciepłym interglacjałem eemskim, jak i zlodowaceniem würm. Jednak dopiero w ostatnich dziesięciu tysiącach lat klimat ustabilizował się na tyle, iż powstały warunki do rozwoju cywilizacji ludzkiej. Z perspektywy czasów historycznych obecny okres klimatyczny jawi się fałszywie jako trwały i stabilny. Musimy mieć świadomość, że tak nie jest. Nawet ten względnie stabilny klimatyczny holocen jest takim w makroskali ewolucyjnej, w mikroskali jednak nie. W epoce holocenu Ziemia doświadczyła bowiem zarówno fazy wielkiego optimum postglacjalnego, ciepłego średniowiecza, jak i małego glacjału. Wobec powyższego w przyszłości czeka naszą planetę kolejne ochłodzenie ponieważ makroklimatyczne czynniki pozostaną na zawsze aktywne, jednak dystans czasowy dla dzisiejszych i przyszłych pokoleń jest jednak realnie odległy.

 

Nasze spojrzenie na współczesne zmiany klimatyczne

 

Ludzkość targana różnymi przeciwnościami losu, zawsze dokładała coś od siebie, do zasobów naturalnej destrukcji. Nie inaczej jest obecnie. Chwiejny stan klimatu ziemskiego w ostatnim czasie destabilizują dodatkowo nasze działania. Zanim Ziemia pogrąży się w kolejnym stanie zlodowacenia, może doznać stanu globalnego ocieplenia i to w takim stopniu, że zlodowacenie pozostanie dla ludzkości obojętnym – po prostu ludzi już nie będzie. Może, chociaż nie musi z wielu powodów. Wprawdzie poziom współczesnej wiedzy osiągnął wyżyny, to jednak o wiele ważniejsze dla przewidywania przyszłości jest to o czym nie wiemy, choć niektórym wydaje się, że wiemy wszystko. Ponadto, tak jak w przypadku obiektów kosmicznych, które mijają naszą planetę „o włos” jednak nie robią nam krzywdy. Wobec groźby zdestabilizowania klimatu, w obliczu wielu niepewności i potencjalnych kosztów materialnych i społecznych niezbędnych zmian, nasze działania na rzecz bezpieczeństwa własnego i przyszłych pokoleń muszą być niezwykle rozważne.

O globalnym ociepleniu i zmianach klimatycznych słyszał każdy. O ile jeszcze niedawno wszystko sprowadzało się do teorii i pierwszych nieśmiałych reakcji, o tyle w trzeciej dekadzie XXI wieku nadszedł czas pogłębionej wiedzy i konkretnych działań. Czym różni się proces następujący obecnie od poprzednich, dlaczego powinniśmy się go obawiać, a tym samym zahamować toczące się procesy?

Przede wszystkim dlatego, że po raz pierwszy w historii dokonujące się zmiany mają przyczynę antropogeniczną. Wobec groźby destabilizacji warunków egzystencji ludzkiej, przyczyna ta jednoznacznie wskazuje na kierunek naszych działań. Wiele nurtów sceptycyzmu odnoszącego się do problemu zmian klimatycznych opiera się na zaprzeczeniu antropogenicznej natury procesów klimatycznych, a głównym argumentem jest to co wyżej stwierdziłem, że klimat podlega cyklicznym, naturalnym zmianom. Abstrahując od dogłębnej znajomości czynników klimatotwórczych można tak sądzić, jednak tu potrzebne są konkretne dowody, a tych brak. Możliwość wpływu człowieka na procesy klimatyczne została dostrzeżona na długo przed tym zanim taki proces wystąpił. Pod koniec XIX wieku, szwedzki noblista Svante Arrhenius sformułował hipotezę globalnego ocieplenia. Faza procesu tocząca się za Jego życia nie pozwalała na szczegółowe obserwacje i potwierdzenie tej hipotezy. Oczywistym było, że Ziemia powoli wychodzi z „małej epoki lodowcowej”, ale wtedy dało się to tłumaczyć skutecznie wpływem innych czynników systemu klimatycznego. Koniec II Wojny Światowej był prawie równoczesny z zatrzymaniem wzrostu temperatur. Objawiła się kolejna faza chłodna, trwająca w przybliżeniu dwie dekady, co nie tylko pozwoliło na ignorowanie obaw Arrheniusa, lecz także wzbudziło obawy, że klimat będzie się ochładzał. Kiedy jednak w latach siedemdziesiątych zakończyła się ta faza, nastąpiła zmiana, która kazała nam wrócić do hipotezy Arrheniusa i badać jej zgodność z rozwojem sytuacji w zakresie zmian klimatycznych. Od tej pory pojawiło się wiele dowodów na to, że tak jest w rzeczywistości.

Dziś mechanizm procesu zwanego efektem cieplarnianym jest doskonale znany. Energia słoneczna, będąca podstawą procesów klimatycznych, jest pochłaniana i gromadzona w atmosferze jak elektryczność w akumulatorze. Akumulator można ładować tylko do poziomu jego maksymalnej pojemności.  Tak samo jest z atmosferą, przyjmie ona tylko tyle energii słonecznej, ile wyznacza jej zdolność akumulacyjna, reszta oddawana jest w kosmos. Gdy sytuacja jest stabilna i atmosfera „nasycona” energią, to przychód i rozchód energii słonecznej są zrównoważone. Zdolność akumulacji związana jest z zawartością gazów cieplarnianych, takich jak: para wodna, dwutlenek węgla, tlenki azotu i inne. Od zawartości tych gazów zależy czy poziom energetyczny atmosfery jest wysoki lub niski. Gdy ilość wspomnianych gazów rośnie, więcej energii pochłania atmosfera niż jest oddawane w kosmos. Dziś mamy do czynienia z sytuacją, gdy z powodu antropogenicznej emisji gazów cieplarnianych, pojemność akumulacyjna atmosfery rośnie.  Atmosfera ziemska stanowi całość i chociaż emisja gazów cieplarnianych ma charakter „punktowy”, czyli zmienny w przestrzeni, to jednak w końcu różnice się wyrównują. W tej sytuacji ocieplenie klimatu dokonuje się w skali globalnej, chociaż z pewnym opóźnieniem czasowo-przestrzennym. W trakcie tego procesu pojawiają się też doraźne ocieplenia lub ochłodzenia, które są czymś naturalnym, wynikającym z buforowości atmosfery oraz z faktu, że sam proces bieżącego dopływu energii słonecznej do Ziemi jest zmiany czasowo i strefowo.

Problem zmian klimatycznych postrzegany jest niestety najczęściej bez szerszego kontekstu innych zagrożeń. Trudności w zrozumieniu istoty systemu klimatycznego, obawy różnej natury wynikające z faktu, że działania osłonowe zahamują rozwój gospodarczy, bądź też są wciąż nieadekwatne do powagi sytuacji, rodzą różne problemy i niestety sytuację, w której do głosu doszli wszelkiego rodzaju sceptycy, a w ich kontrze rozwinęły się radykalne idee. Obydwóm tym nurtom towarzyszy niestety to główne, tylko jedno wspólne przeświadczenie, że problem klimatyczny jest problemem samoistnym, pozbawionym szerszego kontekstu.

 

Skąd się bierze sceptycyzm w tej sprawie?

 

Na początku drugiej dekady XXI wieku w Polsce, Europie i Ameryce doświadczyliśmy okresu bardzo niskich temperatur, co oczywiście bardzo zaskoczyło wszystkich i na nowo zaogniło różnice poglądów na postępujący proces globalnego ocieplenia. Szczególnie zaś zaktywizowali się ludzie sceptycznie odnoszący się do tego zagadnienia. Towarzyszyły temu też niejednokrotnie dość nieporadne tłumaczenia wszelkiego rodzaju powierzchownych znawców zagadnień klimatycznych.  Tego typu sytuacje i wiele innych dają pożywkę dla rosnącego w siłę nurtu sceptycznego, chociaż trzeba przyznać, że już nie tak silnego jak przed laty.

Często koronnym argumentem sceptyków jest to, iż jeżeli klimat miałby się zmieniać o 1 – 2 stopnie to cała ta sprawa nie miałaby żadnego znaczenia, gdyż jest to wartość, którą żaden człowiek nie jest w stanie odczuć. Druga część twierdzenia jest prawdziwa, bo nasza czułość na zmiany temperatury jest duża, ale nie aż taka. Tymczasem, gdy mówimy o zmianie temperatury globalnej to jest już inna sprawa. W skali rocznej temperatury globalnej to jest jednak już bardzo dużo. Gdy zdamy sobie sprawę, że na tę wartość składają się całkiem duże różnice w jednych obszarach, przy niewielkich w innych, to jasne jest, że w tych pierwszych zmiany te okażą się bardzo znaczące. Mówiąc o globalnym ociepleniu, zawsze podkreślamy, że ze względu na mechanizmy systemu klimatycznego, postępujące zmiany będą dokonywały się w różnej skali w różnych częściach globu. Często też kwestionowany jest punkt odniesienia dla dziś oszacowanego wzrostu temperatury globalnej, bo oczywiście przed 300 laty nikt temperatury globalnej nie oznaczał. Nie bierze się jednak pod uwagę, że współczesne techniki rekonstrukcji klimatu są w stanie takie oszacowanie wykonać, chociaż musimy przyznać, że to oszacowanie nie jest absolutnie precyzyjne.

Sceptyk powie także w określonych sytuacjach, że przecież nic się nie dzieje, żadne zmiany nie zachodzą, ba nawet wyraźnie można odczuć ochłodzenie pojawiające się co jakiś czas. Z przyczyn wskazanych wyżej tak jest. Sceptyk posiłkuje się dowodami pomijając kwestie czaso-przestrzenne i myląc często procesy pogodowe z klimatycznymi. Klimat ani w dłuższym ani w krótszym okresie nie zmienia się jednostajnie liniowo, a okresowo. Dopiero patrząc na wypadkową tych zmian można dostrzec, że system wchodzi na wyższy czy niższy poziom równowagi. Dlatego tak ważne jest zrozumienie, że zmiany klimatu można obserwować tylko z perspektywy globalnej, lub dokładnie monitorując miejsca wrażliwe. Takim miejscem wrażliwym jest np. Arktyka. W okolicach okołobiegunowych zmiany zachodzą szybciej i są bardziej odczuwalne oraz wyraźniej obserwowane. Zwiększenie zawartości dwutlenku węgla w atmosferze jest, jak już wspomniano, tylko zapalnikiem procesów, które w określonym łańcuchu zdarzeń, wyraźnie wzmacniają efekt pierwotny. Otóż na biegunach efekt inicjalny prowadzi do zmniejszenia się obszarów pokrytych lodem i śniegiem, a tym samym stref odbijających znaczące ilości energii tutaj docierającej Zmniejszenie się albedo prowadzi do wzrostu temperatur, które wzmacniają ocieplenie się tych terenów co dalej zwiększa albedo. Widzimy więc, że jest to mechanizm samonapędzający się w kierunku ocieplenia. Z tego właśnie powodu strefy okołobiegunowe są wskaźnikowymi toczących się procesów zmian klimatycznych. W efekcie przyszłe strefowe zmiany klimatu będą najbardziej wyraziste na obszarach w pobliżu biegunów, chociaż strefy te pozostaną zawsze chłodniejsze niż średnie i niskie szerokości geograficzne. Ale i na biegunach pewne zmiany występujące równolegle mogą być mylące. Przykładowo w okolicach Antarktydy topnieje czapa lodowa pokrywająca ten ląd, odrywają się, wskutek topnienia, wielkie odłamki lodu szelfowego, lecz jednocześnie w niektórych strefach okalających lodu przybywa. Przyczyną tego stanu rzeczy jest specyficzny układ cyrkulacyjny wokół Antarktydy, skupiający i koncertujący zimne masy powietrza w pewnych miejscach. Sceptycy zwykle pomijają to wytłumaczenie, wskazując jedynie na procesy, które ich zdaniem, przeczą teorii globalnego ocieplenia.

Częstym argumentem sceptyków jest przeświadczenie, że zmiany klimatyczne, jeżeli nadejdą, doświadczą w różny sposób różne obszary globu, a niektóre z nich mogą stać się beneficjentami procesu, w tym sensie, że warunki środowiskowe okażą się korzystniejsze niż dotychczas. Jest to teza zasadniczo słuszna. Pod wieloma względami sytuacja w średnich szerokościach geograficznych może stać się korzystniejsza, ale stan taki będzie trwał przejściowo.  Ponadto, niekorzystne warunki w innych obszarach, zamieszkałych przez ludzi, zmuszą ich do migracji i ścierania się z tymi, którzy zyskają na zmianach klimatu. Wynik takiej konfrontacji jest z góry przesądzony, na co wskazuje dotychczasowa, nieporównywalna z przyszłą, presja migrantów na obszar Europy. I tu można odnieść się do historii, ponieważ nasz kontynent ukształtowały ludy napływowe ze wschodu, które opuściły swoje siedziby pod presją zmian klimatycznych. Starcie tubylców z hordami ludów stepowych niosło śmierć i zniszczenie, ostatecznie jednak stworzyło to podstawy do ukształtowania się współczesnego ładu społeczno – politycznego. Następna imigracja klimatyczna do Europy nie musi się skończyć tak względnie korzystnie.

 

Radykalizm klimatyczny też nie jest wskazany

 

Zaprzeczeniem działań sceptyków jest aktywność ludzi, którzy nie negują bynajmniej teorii globalnego ocieplenia, lecz próbują interpretować ją na swój sposób. Niestety dzieje się to często z użyciem fałszywych bądź mocno naciąganych argumentów. Powszechna dyskusja na te tematy pozwala wyodrębnić nurt, który można nazwać radykalnym. Z punktu widzenia konieczności przeciwdziałania globalnemu ociepleniu radykalistów można postrzegać jako sprzymierzeńców w zakresie wdrażania określonych działań. Bycie sprzymierzeńcem nie zawsze oznacza bycie pomocnym. Czasem wręcz przeciwnie. Radykalizm klimatyczny często staje się sprzymierzeńcem sceptyków. Jednym z dowodów dla ilustracji tej tezy niech będą wydarzenia jakie miały miejsce przed rozpoczęciem kolejnej konferencji COP w Kopenhadze, w 2009 roku. Otóż wyszły wtedy na jaw maile pisane przez niektórych aktywnych radykalistów w środowisku naukowym. Chcąc wzmocnić przekaz o nadciągających zmianach klimatycznych, pozwolili sobie na ewidentne fałszowanie wyników bądź lansowanie niczym nie popartych tez. Opinia publiczna przyjęła ujawnione rewelacje jako powód, aby z większą przychylnością odnosić się do teorii sceptyków. Wprawdzie skala zjawiska „podrasowywania” wyników, dla poparcia tez globalnego ocieplenia jest niewielka, jednak należy wyraźnie piętnować takie ekscesy. Drugim przykładem z tego zakresu jest niewłaściwy styl i metoda głoszonych poglądów odnośnie konieczności walki z globalnym ociepleniem. Krytykując akcję propagandową z udziałem Grety Thunberg, nastolatki ze Szwecji, nie neguję prawa do wyrażania w jakikolwiek sposób swoich poglądów, także przez młodych ludzi, muszą jednak takie akcje wyglądać bardziej autentycznie, a nie być prowadzone w stylu Joanny d’Arc. Radykalizm przekazu wtłoczony w usta Grety na pewno nie przysłużył się sprawie, a mógł, gdyby akcję tę zrobiono z większym wyczuciem (np. wyprawa do Santiago de Chile na pokładzie jachtu oceanicznego (wyposażonego w panele słoneczne). Nie można też pominąć faktu, że uczestnicy corocznych konferencji COP, także nie grzeszą przykładem w zakresie ochrony klimatu. Po pierwsze są to zgromadzenia tysięcy, w dużej mierze radykalnych aktywistów, przy proporcjonalnie małym udziale ludzi autentycznie zajmujących się badaniem klimatu. Wydarzenie takie na pewno nie służy ograniczeniu emisji CO2 na świecie. Nawet pozornie nie budzące kontrowersji kwestie muszą być traktowane z pełnym zrozumieniem ich istoty. W Polsce aktywiści ekologiczni odnieśli sukces chroniąc Puszczę Białowieską przed wycinką obumarłych drzew. Z punktu widzenia ochrony przyrody i z uwagi na funkcję obiektów chronionych była to niewątpliwie istotna sprawa. Jednakże, gdy ci sami działacze argumentowali, że jest to też akcja w obronie klimatu to się mylili. Drzewa samoistnie obumierające uwalniają dwutlenek węgla znacznie szybciej niż produkty wytworzone ze ściętej masy drzewnej. Tak samo wskazywanie na konieczność stosowania odnawialnych źródeł energii jest z zasady bardzo słuszne, jednakże niesie za sobą poważnie skutki ekologiczne w przypadku elektrowni wodnych i wiatrowych. Te źródła energii muszą być stosowane z dużą rozwagą.

Istnieje także radykalizm instytucjonalny, głównie na obszarze Unii Europejskiej, a ostatnio także w USA, po zmianie ekipy rządzącej. Daleko idące rozwiązania na rzecz ochrony klimatu, w obszarze krajów wysokorozwiniętych stwarza nadzieję, że wreszcie pojawią się dostrzegalne efekty mitygowania globalnego ocieplenia. Byłoby tak zapewne gdyby do tej grupy dołączyły Chiny, najdynamiczniej rozwijające się państwo świata. Metody działania Unii Europejskiej i USA, nigdy nie zostaną zaakceptowane przez rząd Chin. Głównym powodem, chociaż może jednym z wielu, jest doświadczenie społeczności tego kraju w zakresie przeprowadzania radykalnych reform gospodarczych i społecznych w przeszłości. Nie znaczy to jednak, iż Chiny nie prowadzą polityki na rzecz ochrony klimatu. Przywódcy tego kraju swoje podejście do tej kwestii wyrażają dość jasno. Prezydent Chin Xi Jinping, zadeklarował na forum międzynarodowym, że do 2030 roku emisja CO2 z terytorium Chin będzie wzrastała, aby po tym okresie wyraźnie maleć. Oznacza to, iż przywódców kraju cechuje pragmatyzm, bowiem nie uda się żadna akcja nie przyniesie spodziewanych rezultatów bez wcześniejszego przygotowania technologicznego. Zastąpienie bowiem paliw kopalnych alternatywnymi, odnawialnymi źródłami nastąpi tylko gdy powstaną w pełni proekologiczne technologie. Europa też jeszcze takich technologii, przy tym akceptowalnie tanich nie posiada, ale tej prawdy nie przyjmują głównie politycy. Jeżeli przyjąć za dobrą monetę, iż elektryfikacja transportu, ogniwa wodorowe, energia wody i wiatru służy klimatowi, to jednak koszty takich przedsięwzięć znacząco obniżą poziom życia, a tego przecież liberalno-populistyczne rządy muszą unikać. Być może jednak tendencje radykalne uznają stan rzeczywisty i zmierzają do tego by ostateczne doprowadzić do bezpiecznej transformacji gospodarki. Radykalna, werbalna, intencyjna polityka pozwala bowiem na stworzenie zabezpieczenia dla potencjalnie dramatycznych konsekwencji ocieplenia klimatu, które są realne w wysokim stopniu. Gdyby retoryka i działania UE pozwalały na podejście liberalne do tej kwestii to nie byłoby bodźca do postępu i innowacji w tej dziedzinie. Generalnie przyszłość Unii, ta polityczna, zależeć będzie od tego jak sobie poradzi pod presją ogromnej konkurencji gospodarczej ze strony USA i Chin. W Unii Europejskiej doświadczenie krajów dawnego bloku wschodniego w sferze kreatywnej polityki gospodarczej nie jest brane pod uwagę.

W kontrze do wykazanych wyżej pozytywów radykalizmu politycznego należy podkreślić, iż radykalizm i bezkompromisowość, bez oparcia o realizm i przewidywanie skutków działań zawsze w historii, z naciskiem na słowo zawsze, przynosiły klęski. Szczytne cele historycznych rewolucji kończyły się zawsze gorszym stanem rewolucyjnie zmienianych sfer niż przed ich rozpoczęciem. Na koniec sprawa najważniejsza. Historyczny proces ewolucji cywilizacji toczył się samoistnie. Cywilizacje upadały, a na ich gruzach powstawały nowe, gdyż działała zasada przystosowania się do zaistniałych sytuacji. Owszem dziś przychodzi nam się zmierzyć z problemem, który sami wywołaliśmy, jednak i to zadanie nie da się wykonać poprzez sterowanie polityczne. Byłoby to zadanie tak skomplikowane, tak wymagające w sferze kształtowania przestrzeni społecznej i gospodarczej, że zrodziłoby wiele podziałów. One są już dziś widoczne, a to dopiero początek.

 

Nie możemy się cofnąć w rozwoju

 

Przedstawiłem tylko kilka przykładów chybionych działań, które nie służą idei ochrony klimatu Ziemi, którego zmiana może doprowadzić do poważnych problemów cywilizacyjnych. W powyższej jednak sytuacji należy podchodzić do tej kwestii w sposób wyważony. Sceptycyzm jest w nauce i działaniu praktycznym, potrzebny wręcz niezbędny. Dlatego w głosy sceptyków należy się uważnie wsłuchiwać i wskazywać na znane argumenty lub ich poszukiwać. Nie należy w żadnym przypadku dyskutować na zasadzie „nie bo nie”. Pamiętajmy, że jeden absolutnie niepodważalny dowód negacji każdej teorii, jest więcej wart niż tysiące argumentów – za, które wówczas stają się bezzasadne. Radykaliści, którzy proponują działania osłonowe dla zmian klimatu muszą być także wysłuchani, gdyż nie wolno nam pominąć żadnej ścieżki naprawy sytuacji, która z czasem stanie się bardzo dramatyczna.

Sceptycyzm i radykalizm, dwa przeciwstawne nurty dyskusji i praktyki wobec toczących się aktualnie procesów klimatycznych, nie mogą być ignorowane, ale coraz więcej ludzi musi dostrzec istotę sprawy.

Zmiany klimatyczne na obecnym etapie objawiają się w postaci mało dostrzegalnych dla przeciętnego człowieka symptomów, a jednocześnie wieści o katastrofach klimatycznych dziejących się już dzisiaj na ogół są traktowane jako ciekawostki, bo ma to miejsce zwykle gdzieś daleko i wielu nie dotyczy. Wszystkie alarmy wszczynane do tej pory mają więc słabe odniesienie do rzeczywistości. Trzeba zatem wyraźnie podkreślać, iż to co najgorsze wciąż jest jeszcze przed nami. Wraz z postępem naukowym i technologicznym zmiany środowiskowe wczesnej postaci są i będą mogły być pokonywane, a ludzkość się do nich zaadoptuje. Poważne kłopoty pojawią się, gdy proces przyspieszy w przyszłości i ewentualnie wymknie się nam spod kontroli. Ponieważ zasadniczym problemem jest emisja gazów cieplarnianych, problem sprowadza się zatem do całkowitego wyeliminowania paliw kopalnych z użycia. Paliw, którym zawdzięczamy największy postęp jaki dokonał się w dziejach cywilizacji ludzkiej. Pomimo, że postęp ten niósł równolegle i niesie do dziś, wiele skutków ubocznych, to jest jednak faktem, że poziom życia na świecie wyraźnie się podniósł i to mimo tego, że populacja ludzka zwiększyła się ośmiokrotnie w stosunku do epoki industrialnej, a pojemność naturalna środowiska została przekroczona czterokrotnie. Dalszy los ludzkości zawarty jest w działaniach na rzecz wyeliminowania z użycia paliw kopalnych, zanim zasoby te zostaną wyczerpane. To i tylko to może zapobiec zmianom klimatu, które objawią się już nie tylko w postaci, jak dotąd, względnie słabo czytelnych oznak ocieplenia, a w postaci generalnych zagrożeń środowiskowych generujących takie problemy egzystencjalne, które doprowadzą do konfliktów na szeroką skalę, do wojen klimatycznych. Po tej fazie zmian świat stanie na równi pochyłej prowadzącej do upadku cywilizacji ludzkiej, początkowo z możliwością resetu, a później do zagłady życia na naszej planecie. Ta najczarniejsza wizja wielu może się wydać nierealna, abstrakcyjna. Pamiętajmy jednak, że w przeszłości takie sytuacje już miały miejsce, a my mieliśmy to szczęście, że po prostu nas jeszcze nie było. Należy kolejny raz podkreślić, że jest to bardzo prawdopodobna wizja zdarzeń w sytuacji, kiedy nie odstąpimy od wykorzystywania paliw kopalnych do momentu ich wyczerpania, przy czym bez znaczenia jest kwestia ich oszczędności i rozłożenia wykorzystania w dłuższym czasie.

 

Post scriptum

 

Codziennie, na całym świecie, głównie grupy dowcipnisiów i ludzi niezrównoważonych psychicznie, wysyłają alarmy o podłożonych bombach, zatrutej wodzie, etc. Niestety pewien niewielki odsetek alarmów jest prawdziwy i giną ludzie. Wobec takich sytuacji odpowiednie służby zawsze reagują, choćby na danym terenie żaden akt terroru nigdy wcześniej nie miał miejsca. Wśród ludzi odpowiadających za bezpieczeństwo obywateli nie ma sceptyków. Nie ma wśród nich też radykalistów, którzy nie zważając na realne uwarunkowania, starając się im pomóc, wystawiają ludzi będących w niebezpieczeństwie na dodatkowe zagrożenia.

Ostatnio mieliśmy do czynienia z poważną próbą zapobieżenia katastrofie naturalnej, jaką była pandemia COVID-19. Sytuacja ta pokazała, w kontekście działań na rzecz ochrony klimatu, jak trudno jest realizować zadania obrony przed niebezpieczeństwem we współczesnym świecie. Żadna strategia ani radykalna, ani tym bardziej liberalna nie daje spodziewanych skutków. Zwolennik radykalizmu i  długiego zamrażania gospodarki, zreflektował się, gdy przykładowo musiał zamknąć firmę lub został zwolniony z pracy, zaś sceptyk doznał otrzeźwienia leżąc na łóżku ze wspomaganiem respiratora. W obydwu przypadkach bywało to często zdecydowanie za późno.