2009
11.12

To było takie spontaniczne wyjście. Chcieliśmy po raz pierwszy od wielu tygodni udać się pod namiot z Mariolką i wspólnymi znajomymi. Tych wspólnych znajomych znalazł się jeden chętny w postaci Daniela, i jeszcze niepewny Jerzy…No ale udało sie razem umówić w miejscu mijania się pociągów Olsztyn-Elbląg. A po wielu telefonach na wspólny wypad zdecydowała się jeszcze Renata, która znalazła mnie gdzieś w necie. Już w pociągu usłyszeliśmy mec.Lubana i jego wierny Rower;D , który wraz Krysią, Ewą, Wojtkiem, Jerzym i Danielem czekali na nas na dworcu. Po miłym przywitaniu i godzinnym oczekiwaniu na Renatę, która pomyliła godzinę odjazdu pociągu, wyruszyliśmy w trasę. Prowadziła ona przez lasy wzdłuż rzeki Pasłęki. Co prawda nocą nie wiele było widac, ale szło się bardzo przyjemnie.  Ludzie wzajemnie sie poznawali, a nie omylny celownik Jerzego wyprowadził nas na meandry rzeki, gdzie zrobilśmy popasonocleg;D . Tam każdy pochwalił się swoim domkiem dźwiganym na plecach niczym ślimak. Kucharz w mojej osobie zaserwował makaron z warzywami puszkowanymi, podanymi z boczkiem przyrządzonym prosto na ogniu…no i oczywiście mocno doprawione, papryką… słodką, żeby było czerwone. Oczywiście długie studenckie dyskusję podgrzewały atmosferę aż do późnej nocy. Rano po wspanialym śniadanku przyrządzonym przez piękną część naszego składu, dołączyły do nas Agata i Magda, a niestety nasz niedoszły ksiądz musiał wracać z ważnych powodów do Olsztyna. Z miejsca spotkania mieliśmy do pokonania długą prostą śródleśną. Pogoda wybitnie rajdowa pozwoliła nam na włączenie wysokiego biegu, przez co pierwszy przystanek w Pelniku, osiągnęliśmy bardzo szybko. Tam po zrobieniu niezbędnych zapasów udaliśmy się wzdłuż jeziora Isąg w stronę Grazym. Widoczki bardzo jesienne, mnóśtwo liści na ziemi, niebo zaciągnięte chmurami, a my z dobrymi humorami pruliśmy przed siebie. Po obejrzeniu dworku w Grazymach udaliśmy się w kierunku pięknej śródleśnej polany, która swoim wyglądem przypominała bieszczadzką małą dolinę. Po prostu pięknie. Tam niektórzy z nas poraz pierwszy stwierdzili, że orzeszki bukowe też świetnie smakują. W dolince znaleźli nas Gosia z Krzyskiem, którzy porwali sie na wypad rowerowy by do nas dołączyć. Po odpoczynku, został nam końcowy fragment trasy do Starych Jabłonek. Po drodze nagle okazało się, że co nie których tempo marszu męczy…a tu trzeba zdążyć na wcześniejszy pociąg, by być na ostatnim zebraniu Iwony jako prezesa. Na szczęście się udało, a po wejściu do pociągu zaczął padać deszcz…

Rambo

a ja (JerzyM) wrzucam moje zdjęcia… Na uwagę zasługują czary Ramba nad garami (feministki… facet robił żarcie!! :-)) no i kilka ujęć pałacu z Grazymach:

I zdjęcia od Krysi:


Autor wpisu: rambo (wpisów:1, wszystkie wpisy autora: )

Do tej pory 1 komentarz

Dodaj własny komentarz
  1. A z takich ciekawych ciekawostek to dodam coś, czego nie było widać jak tak sobie szliśmy, a mianowicie… pałac pomimo iż jako taki jest noebarokowy, to zbudowany został na fundamentach jeszcze średniowiecznych (!) i posiada gotyckie piwnice… tam połazić, to by dopiero była frajda…;)